"Potwory w Tokio" były naszą "Grą roku 2014", jeszcze zanim faktycznie uzyskały ten tytuł. Po prostu nie mogło być inaczej. Pierwszy raz natrafiliśmy na nią podczas Gdyńskiego Festiwalu GRAMY w 2014 roku i już od pierwszej rozgrywki, która - jak sobie ją teraz przypominamy - była totalną amatorszczyzną, stała się naszą ulubioną grą. Od kiedy "Potwory w Tokio" zamieszkały razem z nami, są nieodłącznym elementem spotkań ze znajomymi, którzy, tak jak i my, bardzo polubili tę grę.
W zasadzie to nigdy nie czytam książek o popularnych ludziach, bo tego typu publikację nie potrafią mnie zainteresować. Jednak jeśli chodzi o Leę, to sprawa wygląda zupełnie inaczej. W chwili, gdy zobaczyłam tę pozycję w zapowiedziach wydawnictwa Feeria wiedziałam, że muszę się z nią zapoznać. Leę Michele znam z jednego z moich ulubionych seriali "Glee". Od początku odgrywała w nim znaczącą rolę, ambitnej i jednocześnie odrobinę irytującej Rachel Berry. Z czasem jej postać bardzo się rozwinęła i Lea stała się prawdziwą gwiazdą "Glee".