Gra o tron sezon 04, odcinek 04: wrażenia

4/28/2014

Po ostatnim odcinku "Gry o tron", w którym zbyt wiele się nie działo, możemy z radością stwierdzić, że w czwartej odsłonie naszego ulubionego serialu dzieje się już znacznie więcej.

Tym razem zostały poruszone niemal wszystkie wątki. Nawet te, o których być może zdążyliśmy już zapomnieć. Brakowało w odcinku jedynie Stannisa oraz Tywina (o dziwo, bo w Królewskiej Przystani sporo się działo), a także Ogara, Aryi i kurczaków. Nie wszyscy mogą zmieścić się w 55 minutach czasu antenowego, więc nie ma się tu do czego przyczepić.


Co zaskakujące, twórcy serialu praktycznie wyjawili widzom zagadkę śmierci Joffreya, która miała przecież miejsce zaledwie dwa odcinki temu... Czytelnicy już jednak wiedzieli swoje, a internet już dawno o tym huczał.


[Uwaga spojlery!][Uwaga spojlery!][Uwaga spojlery!]

Akcja zaczyna się od rozmowy dwójki byłych już niewolników, którzy aktualnie są pod dowództwem Daenerys. Okazuje się jednak, że rozmowa ta służy pewnym wyższym celom. Missandei naucza Szarego Robaka wspólnej mowy, a przy okazji między nimi nawiązuje się dialog o życiu sprzed zniewolenia. Po chwili pojawia się jednak sama Khaleesi, która przerywa dyskusję i posyła Robaka do akcji. Jak pamiętaliśmy z odcinka poprzedniego - wolni ludzie pod pieczą Zrodzonej z Burzy byli właśnie w trakcie podbijania kolejnego miasta. Tutaj działania te dochodzą do skutku. Jednak sceny wyzwolenia ludzi spod jarzma ich Panów są nadzwyczaj ubogie i w zasadzie można powiedzieć, że widzimy jedynie jak zaledwie jeden Pan zostaje obalony. I nagle - fanfary! - miasto zdobyte. Chwała Misa!

Następnie nasz wzrok kieruje się w kierunku Królewskiej Przystani, gdzie Jamie Jednoręki Bandyta ćwiczy szermierkę z Bronnem (co sprzeczne jest z książkami, ale mniejsza...). Bronn okazuje się w gruncie rzeczy spoko kolesiem w stosunku do Tyriona i namawia Jaimiego, by ten odwiedził wreszcie swego brata - niesłusznie skazanego za królobójstwo. Mają więc ze sobą coś wspólnego :)

Następne wątki dotyczą Sansy oraz Petyra który ni z gruchy, ni z pietruchy wyjawia jej cały misterny plan zabójstwa Joffreya. Potem jesteśmy świadkami rozmowy Margaery z jej babką, która również przyznaje się do maczania swoich pomarszczonych paluchów w zbrodni. Później wątek przenosi się na Mur, gdzie Jon Snow szkoli Strażników w walce, za co dostaje reprymendę od tymczasowego dowódcy. Następnie wracamy ponownie do Jaimiego, który odwiedza swą ukochaną siostrzyczkę i widać wyraźnie, że ich stosunki (po ostatnim stosunku) mocno się oziębiły. Być może miało to coś wspólnego z zimnym trupem Joffa.

Margaery za namową swej babuni zaczyna uderzać do Tommena i składa mu wieczorną wizytę, co młodzieńcowi wyraźnie się podoba... Tym bardziej, że dziewczyna obiecuje, że pojawi się ponownie. Jamie po raz kolejny pojawia się na ekranie (przejął inicjatywę w serialu - po tatusiu), by pożegnać się ze swą psiapsiółką Brienne, oddać jej miecz, zbroję, młodego Podricka, konie... Niestety, dziewica z Tarthu nie doczekała się żadnego buziaka. Po wzruszającym pożegnaniu wracamy na Mur, by zostać świadkami pogadanek Sama z Jonem oraz dowiedzieć się, że pocieszny grubasek sprzedał Snow'owi pewną informację, co będzie miało zapewne spore konsekwencje w przyszłości (a co w książkach nie miało miejsca).


Ostatnie sceny przenoszą nas natomiast aż za Mur i odwiedzamy Twierdzę Crastera oraz buntowników, a także Brana i jego ziomków. Tutaj wątek dość mocno wybiegł poza sagę Martina, ale zabieg jest o tyle ciekawy, że z zainteresowaniem będziemy śledzić dalsze wydarzenia. Co jednak mogło wywrzeć na widzach największe wrażenie, to ostatnie minuty przedstawiające Innych, które ukazują nieznane dotąd ciekawostki z ich życia (bądź też i nieżycia).

Uff, jak widać, sporo się działo. Nie, żeby miała tu miejsce jakaś większa akcja, czy rozróba - poza iście "spektakularnym" podbojem zamku przez Danny... Ale sporo wątków zostało rozwiniętych, niejedna zagadka została ujawniona, no i mogliśmy gościć na ekranie całkiem pokaźną liczbę głównych postaci. Nieco zaspojlerowaliśmy czwarty odcinek... No dobra, nawet bardzo! Ale ostrzeżenie było, więc mamy nadzieję, że nikt się gniewać nie będzie. Może i nie było spektakularnych momentów, ale akcja była wciągająca i oglądało się z zainteresowaniem. Z niecierpliwością będziemy wyczekiwać kolejnego odcinka, który prawdopodobnie już będzie zawierał w sobie nieco więcej żywszej akcji. Przynajmniej na to się zapowiada.

Dajcie znać jakie są wasze wrażenia po kolejnym, czwartym już odcinku, czwartego sezonu "Gry o tron"! 

Zobacz także:

3 komentarze