Gra o tron sezon 04, odcinek 02: wrażenia

4/14/2014

Zaledwie tydzień temu rozpoczął się kolejny sezon "Gry o tron", a dzisiaj mogliśmy obejrzeć już następny odcinek! A nie był to byle jaki odcinek! W końcu nastąpiło coś, na co wszyscy czekaliśmy! No, przynajmniej większość fanów serialu. Czytelnicy książek mogli doświadczyć tego już dużo, dużo wcześniej.


Zanim jednak przejdziemy do konkretów i zaczniemy spojlerować... Tak, SPOILER ALERT! ... Należy wspomnieć, że drugi odcinek przenosi nas w kolejne miejsca, które pamiętamy jeszcze z poprzednich sezonów. Powracają kolejne postacie, za którymi tęskniliśmy (bądź też i nie) przez te wszystkie miesiące oczekiwania! I zgadnijcie co! Grają ich zupełnie inni aktorzy. Ta dam! Niespodzianka! Oj, no dobra, wyolbrzymiamy - rzecz jasna - ale trzeba przyznać, że w konkursie na serial, który wymienił najwięcej aktorów na nowych "Gra o tron" zdobyłaby pierwsze miejsce, a nawet wyróżnienie!



Zacznijmy jednak od tego, że nie było Khaleesi! My, wierni fani Matki Smoków niniejszym wyrażamy swoje niezadowolenie. Ok, to tyle. Możemy przejść dalej...

Kto w takim razie powrócił w tymże odcinku? Przede wszystkim Fetor, zwany niegdyś Theonem Greyjoyem (brawa za kolejną scenę z kiełbaską dla ekipy serialu! - prychnąłem), który teraz stał się wytresowanym pupilkiem swojego ciemiężyciela. W pierwszych sekundach tegoż odcinka pokazują nam ciekawą scenę, która na samym początku wygląda jak zwyczajna zabawa. Okazuje się jednak, że tylko jedna strona dobrze się bawi... 

Na ekrany powraca także miłosny trójkącik Stannisa, Melisandre oraz Cebulowego Rycerza (jak mawiają - polski wątek w "Grze o tron"), którzy po raz kolejny palą jakiś heretyków. Oj, wiadomo, że Davosowi jest to niekoniecznie w smak i czekamy tylko aż znowu zacznie skakać sobie z wiedźmą do oczu...

Bran również wraca w tym odcinku. Razem ze swoją paczką ziomali spaceruje na północ od Muru i w tym odcinku nastąpi przełomowy moment w ich podróży. Nawet Hodor będzie miał swoje 5 minut, a raczej 5 sekund...

No, i przede wszystkim Królewska Przystań, drodzy państwo! Zapraszamy na wesele Joffreya i Margaery, wreszcie! [Uwaga, grubaśny spojler!] Podobnie jak w przypadku pierwszego odcinka - także w drugim twórcy serialu zostawiają nam najbardziej emocjonującą scenę na koniec. Większość akcji dzieje się tak naprawdę w stolicy, bo mamy tu także pogawędki Tyriona z jednorękim bandytą - Jaimiem oraz kłótnie Tyriona z jego "ex", tajne spotkanie Tyriona z Varysem, itd... I wreszcie - Joffrey. W tym odcinku osiągnął chyba wyżyny swojego sku... skurczysyństwa i prawdopodobnie zdenerwował każdego oglądającego jego dziecinne popisy. Jeśli z niecierpliwością czekaliście na to, aż nasz miłościwie panujący król wreszcie zejdzie z ekranu... To cóż, doczekaliście się wreszcie. Jak również i my. Trzeba jednak wspomnieć, że Joffrey zakończył swoją karierę z hukiem. Złośliwi mogą powiedzieć, że była to najlepsza scena, którą przyszło mu zagrać ]:->


Co prawda przez połowę odcinka niezbyt wiele się działo i nieco się akcja ciągnęła, jednak finał był mocny i dostarczył masy rozrywki. Cersei tylko trochę słabo zagrała w tych ostatnich minutach. Szkoda, że na ekranie nie pojawiła się Khaleesi oraz Jon Snow, a także gwiazdy ostatniego odcinka - Ogar oraz Arya. Wyczekujemy kolejnego odcinka już za tydzień! Dajcie znać jakie są wasze wrażenia po drugim odcinku czwartego sezonu "Gry o tron"!

Valar Morghulis!

Zobacz także:

4 komentarze