Recenzja książki "Królestwo Cieni"

05 grudnia

"Królestwo Cieni" to drugi tom świetnej trylogii "Moorehawke" autorstwa Celine Kiernan. 

Po wydarzeniach z "Zatrutego Tronu", Wynter podróżuje po niebezpiecznych lasach w poszukiwaniu zbuntowanego księcia. Szczęście się do niej uśmiecha, gdy przypadkiem trafia na swoich przyjaciół, którym przyświeca ten sam cel. Od tej pory przemieszczają się razem. Niestety okazuje się, że są w ciągłym niebezpieczeństwie, gdyż po piętach depczą im dawni nieprzyjaciele. Jedyną szansą na przeżycie jest schronienie u Merronów - tajemniczych ludzi z Północy.




Tę książkę można opisać w dwóch słowach - pełna emocji. Podczas lektury "Królestwa Cieni" nie można się nudzić, gdyż akcja stale prze do przodu i zwalnia tylko na chwilę, aby uśpić czujność czytelnika i po chwili uderzyć ze zdwojoną siłą. Autorka nieustannie buduje napięcie. Książka chwilami jest niesamowicie brutalna, przerażająca, a niekiedy tak zaskakująca, że nie sposób odgadnąć prawdę.


„- Każdy człowiek – odezwał się cicho Christopher – ma swoja wytrzymałość. 
Kiedy wszystko, co kocha, i wszystko, co nadaje sens jego życiu sprawia, 
że jest tym, kim jest, zostaje mu odebrane, zniszczone, 
znika w płomieniach jak sucha drzazga. 
Człowiek dochodzi do wniosku, że ma już tylko jeden wybór. 
Może zdecydować, kiedy i w jaki sposób umrze.”

"Królestwo Cieni" zupełnie różni się od "Zatrutego Tronu". W pierwszej części akcja osadzona na dworze królewskim rozwijała się dość powoli i z pewnością była znacznie łagodniejsza. Jednak tym razem Wynter wraz ze swoimi towarzyszami obraca się w "dzikim" środowisku, gdzie panują zupełnie inne zasady i na nic jej się zdają dworskie maniery. W tej części Wynter ukazana została w inny sposób, chociaż niestety muszę przyznać, że kreacja akurat tej postaci znacznie bardziej podobała mi się w poprzednim tomie. To samo tyczy się Raziego i Christophera, z tą różnicą, że tych dwoje zostało fantastycznie przedstawionych. Na światło dzienne, niczym nie tłumione, wyszło ich prawdziwe ja. Wyjawiona została przeszłość Chrisa z wieloma chwytającymi za serce elementami. Pomaga to zrozumieć jego skomplikowaną postać i stawia go w zupełnie nowym świetle.

Świetnym motywem było wprowadzenie ludzi z Północy. Z ciekawością poznawałam ich skomplikowaną kulturę i podejście do życia. Chociaż jestem zła na Christophera, który przecież też jest Merronem, a nie kwapił się by wszystko wyjaśnić Wynter i Raziemu, no i przy okazji mi. Przyznam, że mimo siły jaką dysponowali Merroni, organizacji i wiary, chwilami było mi ich szkoda. Pokładali nadzieję w niewłaściwym miejscu.

W trakcie lektury odnalazłam tylko dwie rzeczy, które z lekka mnie denerwowały, nie podobały mi się. Chodzi o język, którym posługiwali się Merroni. Za każdym razem, gdy go używali, zaglądałam do słownika, który znajduje się z tyłu książki i - ku mojemu zdziwieniu - często brakowało tłumaczeń. Nie rozumiem jaki był zamysł autorki przy decydowaniu się na to, ale jestem szczerze niezadowolona. Kolejnym minusem tej książki jest... zakończenie. Podczas czytania ostatnich stron czekałam na coś niespodziewanego i byłam pewna, że to nastąpi. Bo przecież skoro wcześniej niejednokrotnie zostałam zaskoczona, to dlaczego miałoby się to zmienić. Myślałam, że Celine Kiernan przygotowała jakąś "bombę" na koniec. No i się nie doczekałam.

„ – Ciągle uważasz, że jestem okrutny. Myślisz, że nie powinienem pozwolić na tę miłość.
Christopher milczał, a Ashkr zaśmiał się gorzko.
– W takim razie nie wiesz, co to miłość – wymamrotał, zamykając oczy 
– skoro myślisz, że można jej zakazać. I to tylko ze strachu, że może się źle skończyć.”

Język i wszelakie zwroty bardzo ładnie wpasowują się w realia świata, w jakim rozgrywa się akcja trylogii "Moorehawke". Pod tym względem książka jest bardzo dobrze dopracowana i nie mam jej nic do zarzucenia.  Tak samo oprawa świetne oddaje klimat, który panuje pośród tych pięciuset stron.

"Królestwo Cieni" nie jest jakąś tam przeciętną książką z gatunku fantasy. Uważam, że jest w stanie zaspokoić nawet najbardziej wybredne gusta. Nie mogę się doczekać, aby sięgnąć po ostatni tom tejże trylogii - "Zbuntowanego Księcia". Szczerze mówiąc - nie mam pojęcia czego mogę się spodziewać w finalnej części, po takim zakończeniu, jakie teraz zaserwowała  autorka. Jedno jest pewne - będzie się działo.

Autor: Celine Kiernan
Seria/cykl wydawniczy: Trylogia Moorehawke, t.2
Gatunek: Fantasy
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 506                  

Zobacz także:

3 comments

  1. To chyba jedna z moich ulubionych serii - świetine mi się czytało!

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię tę serię, odbiega odrobinę od wszystkiego, co czytałam do tej pory. A do tego nie ma tam nadmiernego wątku miłosnego, który pokrywałby akcję, ogromnie mnie to cieszyło. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę w końcu zabrać się za kolejne tomy tej trylogii. W sumie to nawet nie wiem czemu tyle zwlekam, bo pierwsza część naprawdę mi się podobała :D

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń