Powrót legendy w nowym, mrocznym wydaniu
Choć od lat darzę Wojownicze Żółwie Ninja szczególnym sentymentem, moja znajomość ich historii ograniczała się dotąd do animowanych seriali i filmowych adaptacji. Komiksowy świat TMNT pozostawał dla mnie nieodkrytą przestrzenią - jak pizza hawajska w pizzerii: niby kusi, ale zawsze wybierasz coś innego.
"Ostatni Ronin" zmienił to radykalnie - nie tylko otwierając przede mną zupełnie nowy wymiar tej marki, ale także udowadniając, że po czterech dekadach Żółwie nadal potrafią opowiadać historie głębokie, dramatyczne i niezwykle aktualne.
O czym jest "Ostatni Ronin"?
"Ostatni Ronin" to projekt wyjątkowy: powstał na podstawie pierwotnego pomysłu Kevina Eastmana i Petera Lairda jeszcze z lat 80., ale w pełni rozwinął się dopiero teraz, przy udziale Toma Waltza oraz IDW Publishing.
Ten komiks nie tylko zamyka pewien rozdział w historii TMNT, ale także znacząco przesuwa granice tego, czego oczekujemy od historii o Żółwiach Ninja.
Akcja przenosi czytelnika do dystopijnej przyszłości, w której Nowy Jork znajduje się pod brutalną kontrolą potomków Klanu Stopy (Foot Clan). Spośród czterech braci żyje już tylko jeden, tytułowy "Ostatni Ronin", którego tożsamość na jakiś czas pozostaje tajemnicą. (I nie, to nie Splinter przebrany za żółwia.)
Narracja i konstrukcja fabularna
Twórcy prowadzą fabułę z dużą świadomością ciężaru emocjonalnego, jaki niosą ich decyzje.
Konstrukcja historii jest przemyślana: teraźniejszość przeplata się z retrospekcjami, stopniowo odkrywając przed czytelnikiem wydarzenia, które doprowadziły do upadku rodziny Hamato.
To podejście pozwala na budowanie napięcia i pogłębia emocjonalne zaangażowanie.
Jeśli ktoś spodziewa się lekkiej bijatyki z udziałem pizzy i okrzyków "kowabunga" - lepiej niech przygotuje się na dużo głębszą podróż.
Ważnym elementem "Ostatniego Ronina" jest też sposób prowadzenia głównego bohatera.
Ostatni żółw jest postacią tragiczną, noszącą w sobie nie tylko ból straty, ale i nieustanne poczucie winy.
Jego rozmowy z duchami zmarłych braci, ukazywane w formie halucynacji lub wewnętrznych dialogów, nadają całości silnie intymny charakter i stają się jednym z najbardziej poruszających aspektów komiksu.
Przyznam, że sam momentami słyszałem ich głosy w głowie - choć może to po prostu efekt czytania po północy.
Warstwa wizualna: świadoma różnorodność stylów
Pod względem artystycznym "Ostatni Ronin" prezentuje się imponująco.
Różnorodność stylów graficznych wynika bezpośrednio z przyjętej narracyjnej struktury: teraźniejszość rysowana jest w sposób realistyczny i pełen ciężaru, podczas gdy retrospekcje często przyjmują uproszczoną, niemal klasyczną kreskę nawiązującą do wcześniejszych wcieleń TMNT - rysowane są najprawdopodobniej przez samego Eastmana.
To trochę tak, jakby ktoś zmieszał najlepsze kadry z lat 80. z dramatyzmem współczesnego thrillera - i, o dziwo, wyszło z tego coś absolutnie spójnego.
Choć tło opowieści nosi wyraźne cechy estetyki cyberpunku - zdominowanego przez korupcję, przemoc i wszechobecną technologię - to sam styl rysunku nie popada w schematy typowe dla tego gatunku.
Twórcy postawili na ekspresję i emocje.
W efekcie dostajemy ilustracje, które potrafią wzruszyć, a potem bezlitośnie przyłożyć pięścią w żołądek (emocjonalnie, rzecz jasna).
Tematyka: od mitu do tragizmu
"Ostatni Ronin" reinterpretuje podstawowe motywy obecne w TMNT - braterstwo, lojalność, honor - i przenosi je na poziom niemal mitologiczny.
To opowieść o ostatnim wojowniku, który zmaga się nie tylko z wrogiem, ale także z własnymi słabościami.
W rękach mniej wprawnych twórców mogło to się skończyć przesadnym patosem; tu jednak tragedia miesza się z kameralną, osobistą refleksją.
Nawet mutanty w maskach potrafią dostarczyć literackiej głębi.
Narracja nie unika pesymizmu, ale też nie popada w beznadzieję.
Gdzieś wśród gruzów Nowego Jorku, gdzie pizza zapewne dawno przestała być jadalna, tlą się jeszcze iskry nadziei i heroizmu.
"Ostatni Ronin" pokazuje, że nawet w najbardziej beznadziejnej sytuacji warto walczyć - choćby tylko dla zasady.
Podsumowanie
"Ostatni Ronin" to nie tylko kolejna historia w świecie TMNT - to pełnokrwista, dramatyczna opowieść o kondycji człowieka, ubrana w znajome skorupy mutantów, które niegdyś rozbawiały nas na ekranach.
Jest to dzieło odważne, emocjonalne i narracyjnie dojrzałe.
Dla wieloletnich fanów TMNT stanowi wzruszające pożegnanie z pewną erą, dla nowych czytelników - doskonały przykład, jak głęboko mogą sięgać opowieści ukryte pod pozornie prostymi maskami popkultury.
Dla mnie osobiście "Ostatni Ronin" stał się impulsem, by w końcu sięgnąć po wcześniejsze komiksowe historie Żółwi Ninja. I nadrobić lub odświeżyć kilka ekranizacji.
I kto wie — może jeszcze nie raz podczas czytania usłyszę w głowie cichy szept "kowabunga", tylko tym razem bardziej wzruszony niż rozentuzjazmowany.
Ocena: 8/10
Seria: Wojownicze Żółwie Ninja: Ostatni Ronin (tom 1)
Format: 180x276 mm
Liczba stron: 224
Oprawa: twarda
Druk: kolor
ISBN-13: 9788367725422
Data wydania: 17 wrzesień 2024
Wydawnictwo: NAGLE!
Fabuła: Kevin Eastman, Peter Laird, Tom Waltz
Scenariusz: Kevin Eastman, Tom Waltz
Rysunki: Esau Escorza, Ben Bishop, Isaac Escorza, Kevin Eastman
Kolory: Luis Antonio Delgado
Asystenci kolorysty: Samuel Plata, Ronda Pattison
Projekt graficzny: Shawn Lee
Projekt okładki: Esau & Isaac Escorza
Tłumaczenie: Paweł Bulski
Redakcja wydania polskiego: Krzysztof Ostrowski
Opracowanie polskiej wersji: Robert Sienicki
Wydawca oryginału: IDW Publishing
> Gdzie kupić komiks "Ostatni Ronin"?