Recenzja książki "Wyspa Motyli"
06 sierpnia
Corina Bomann jest autorką książek dla dorosłych i dla młodzieży. Mieszka w Berlinie i uwielbia marzyć o dalekich podróżach do egzotycznych krajów.
Diana Wagenbach jest prawniczką, której życie w
ciągu jednego dnia ulega całkowitej zmianie. Gdy dowiaduje się o zdradzie
męża, a na domiar złego jej ciotka trafia do szpitala, Diana bezzwłocznie postanawia do niej pojechać. Ostatnią
wolą jej jedynej krewnej było to, by Diana odkryła pewną tajemnicę rodzinną.
Kobieta ma za zadanie rozwikłać sprawę sprzed wielu lat. Wiedziona wskazówkami, trafia na Cejlon, gdzie z pomocą pewnego historyka stara się wypełnić obietnicę
daną ukochanej ciotce.
„Wyspa motyli” przenosi czytelnika na przemian z
teraźniejszości, w której żyje Diana, do przeszłości - do 1887 roku. Do
wydarzeń, które odgrywają kluczową rolę w rozwiązaniu tajemniczej zagadki, złamaniu
klątwy, która rzekomo ciąży na rodzinie od tamtej pory.
„- Nasza rodzina skrywa pewną tajemnicę.
Tajemnicę, której Grace nie znała… (…)
- Obiecaj mi, że wszystko odkryjesz i znów połączysz.
- Obiecaj mi, że wszystko odkryjesz i znów połączysz.
Połączysz Grace i Victorię…”
Całe te poszukiwanie przez Dianę wskazówek przypomina
grę w podchody. Czytelnik w rozdziałach z przeszłości poznaje większość
rozwiązań zagadek, nad którymi rozwodzi się Diana. Oczywiście autorka dawkowała
te informacje i nie ujawniła największych sekretów. Jednak muszę przyznać, że
rozwiązania tych drobnych „zagadek” w pewien sposób odbierały aurę tajemniczości
książce…
Opisując wydarzenia z przeszłości, autorka ukazała jak wyglądało życie ówczesnych mieszkańców
wyspy o kształcie skrzydła motyla, a także jaką rolę odgrywały kobiety. Ponadto, w bardzo dokładny sposób zostało opisane życie codzienne, stroje, przeróżne
zwyczaje i bóstwa mieszkańców Wyspy Motyli.
Najmilej wspominam rozdziały przedstawiające 1887
rok. Grace, postać która tam występowała, naprawdę przypadła mi do gustu i z
przyjemnością śledziłam jej losy, który niejednokrotnie wywoływały u mnie
przeróżne emocje…
Ogromnym plusem tej powieści są rewelacyjne,
plastyczne opisy wyspy i to nie tylko z
teraźniejszości, ale również za czasów życia przodków Diany. Bardzo podobał mi
się motyw, jak bohaterka poruszała się po mieście z dwoma przewodnikami, z
aktualnym oraz z tym, który pamiętał czasy jej prababki. Za pomocą tych
przewodników odnajduje zmiany, jakie zaszły przez te lata. Niestety, mimo świetnej
fabuły książka posiada kilka mankamentów: nieścisłości, a także niezrozumiałe posunięcia bohaterów. Jednak „Wyspa motyli” posiada tyle plusów, że te drobne
minusy nie grają aż tak wielkiej roli.
W „Wyspie Motyli” została wykorzystana narracja
trzecioosobowa, z punktu widzenia
wszechwiedzącego narratora. Moim zdaniem historia zostałaby lepiej przedstawiona, gdyby to Diana była narratorką. Słownictwo, na które natrafimy w tej książce
jest proste, ale nie ubogie. Czyta się ją z przyjemnością, chociaż akcja nie porwała
mnie od pierwszych stron. Jednak, gdy przebrnęłam przez początek, a bohaterka
wylądowała na Sir Lance, to książka pochłonęła mnie bez reszty, mimo iż akcja
rozgrywa się raczej w powolnym tempie.
"Kiedy rozwikłasz tę tajemnicę,
sama także odnajdziesz spokój,
jestem tego pewna."
To wspaniała opowieść o namiętnej miłości, która z
góry spisana jest na niepowodzenie… Jest to rewelacyjna książka na letnie dni,
jak i zarówno na zimowe wieczory, gdyż malownicze krajobrazy z łatwością
porywają wyobraźnię na przepiękną wyspę, pośród herbacianych wzgórz… Ja właśnie
odbyłam moją pierwszą podróż na Cejlon Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tam powrócę…
Autor: Corina Bomann
Gatunek: Literatura piękna
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 464
10 comments
wcześniej nie miałam ochoty, ale muszę przyznać, że zachęciłaś mnie. rozejrzę się za "Wyspą motyli". nie wiem czemu, ale trochę kojarzy mi się to z "Wichrowymi wzgórzami".
OdpowiedzUsuńNuda, nie wezmę do ręki :)
OdpowiedzUsuńJakoś mnie nie kusi szczególnie, lecz muszę przyznać, że okładka jest przepiękna! :D
OdpowiedzUsuńNo i gratuluję 200 obserwatorów:)
Bardzo fajna książka, o której pisałam akurat wczoraj ;) Też muszę przyznać, że bardziej podobały mi się retrospekcje, niż fragmenty pisane w teraźniejszości. Myślę, że masz racę z tą narracją i lepiej pasowałaby pierwszoosobowa, ale mimo wszystko dobrze się bawiłam czytając ten tytuł i będę go bardzo dobrze wspominać ;)
OdpowiedzUsuńChciałbym przeczytać, bo uwielbiam takie książki!;)
OdpowiedzUsuńJakoś nie czuję, by to była książka dla mnie, ale zgadzam się z większością komentujących, okładka cudowna. ;)
OdpowiedzUsuńPozycja mimo tych minusów wygląda zachęcająco- myślę, że się skuszę :)
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym przeczytać tę książkę. wydaje się być ciekawa, a poza tym lubię poczytać sobie takiego typu książki :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie bardzo ciągnie mnie do tej książki
OdpowiedzUsuńNie dla mnie.
OdpowiedzUsuń