Recenzja komiksu Hobbit
13 marca
Twórczość Tolkiena, którego uważam za jednego z najwybitniejszych pisarzy fantastyki, a zarówno prekursora tego nurtu, jest dla mnie sferą nietykalną - jeśli idzie o recenzowanie. Mimo, iż pisanie opinii o literaturze traktuję często z przymrużeniem oka, zdając sobie sprawę, iż nie jestem zawodowym krytykiem i wszystko to jest dla mnie raczej kreatywną formą spędzania wolnego czasu... Mimo, a może właśnie dlatego - nigdy nie odważę się zrecenzować żadnej książki Tolkiena. Jestem za chudy w uszach, ot co!
Niektórzy mogą się nie zgadzać z tym, iż twórca takich książek jak "Silmarillion" czy "Władca Pierścieni" uchodzi za autora wybitnego. Znam takich, którzy sięgnęli po jego prozę i zrezygnowali; takich, którzy ziewali przy lekturze oraz takich, którzy sięgnąć nigdy nie zamierzają. Są na szczęście i tacy, którzy doceniają tą literaturę. Szanuję jednak zdanie każdego, bowiem sam miałem nieliche opory przed Tolkienem, a przeczytawszy "Władcę Pierścieni" po raz pierwszy nie doceniłem tego niesamowitego kunsztu. Trylogia filmowa Petera Jacksona od samego początku chwyciła mnie jednak w swoje orle szpony i wszystkie trzy części stały się moimi ulubionymi filmami po wsze czasy. Tak, należę do tych, którzy pierwej obejrzeli film, niźli sięgnęli po książkę i przyznaję się do tego z pełną premedytacją. Bowiem nawet w tej sytuacji przekonałem się jednak do prozy Tolkiena i, co więcej - wykorzystałem motywy z jego twórczości w swojej prezentacji maturalnej. Sięgnąłem również do kanonu starożytności, a także do prozy Sapkowskiego. To było moje jedyne 100% z egzaminu w życiu... Stare dobre czasy...
Tyleż wystarczy słowem wstępu, gdyż wniosek z tego jeden - Tolkiena doceniam i czytuję, ale nigdy nie zrecenzuję, bom nie godzien. Ot co. Natomiast komiks stworzony na podstawie jego twórczości, to już zupełnie inna bajka... Choć może użyłem tu nieodpowiednich słów, bowiem bajka jest ta sama, jeśli chodzi o ścisłość. Twórcy są natomiast różni, o!
Jeśli ktoś nie wie, to "Hobbit, czyli tam i z powrotem" autorstwa J.R.R. Tolkiena opowiada o tym, jak pewien niewielki człowieczek - pochodzący z rasy Hobbitów właśnie - wyrusza na niebezpieczną wyprawę, choć nigdy wcześniej nie podróżował zbyt daleko od domu. Ogólnie rzecz biorąc, to najlepiej zostałby w swoim kochanym Shire, w Hobbitonie i oddawał się takim interesującym zajęciom jak palenie fajkowego ziela, jedzenie obfitych posiłków i wypicie kufelka lub dwóch ze znajomymi w tawernie. Bilbo Baggins, bo to o nim właśnie mowa, wbrew własnej woli zostaje wciągnięty w wir niezwykle ciekawych, ale też niebezpiecznych przygód. Czarodziej Gandalf bezczelnie wrobił go w daleką wyprawę wraz z trzynastoma krasnoludami, którym niestety bliżej do wojaczki niźli znajomości zasad dobrego wychowania...
Oryginalna powieść Tolkiena jest skierowana raczej do młodszej części czytelników. Podobnie rzecz ma się też z komiksem. Ale przy obu tych publikacjach dorośli na pewno się nie zanudzą! Adaptacją tekstu zajęli się tu Charles Dixon oraz Sean Deming. Przedstawili całą opowieść nie odbiegając zbytnio od oryginału, jednak nie obyło się tu oczywiście od cięcia i skracania. Ciężko bowiem byłoby zmieścić całą książkę w komiksie. Panowie wybrnęli jednak z tego znakomicie i scenariusz przez nich skomponowany zawiera w sobie całą kwintesencję dzieła Tolkiena. Bardzo ważną rolę w historyjkach obrazkowych, jak zwie się je potocznie, odgrywa dialog, a temu nie można mieć absolutnie nic do zarzucenia.
Jeśli ktoś nie wie, to "Hobbit, czyli tam i z powrotem" autorstwa J.R.R. Tolkiena opowiada o tym, jak pewien niewielki człowieczek - pochodzący z rasy Hobbitów właśnie - wyrusza na niebezpieczną wyprawę, choć nigdy wcześniej nie podróżował zbyt daleko od domu. Ogólnie rzecz biorąc, to najlepiej zostałby w swoim kochanym Shire, w Hobbitonie i oddawał się takim interesującym zajęciom jak palenie fajkowego ziela, jedzenie obfitych posiłków i wypicie kufelka lub dwóch ze znajomymi w tawernie. Bilbo Baggins, bo to o nim właśnie mowa, wbrew własnej woli zostaje wciągnięty w wir niezwykle ciekawych, ale też niebezpiecznych przygód. Czarodziej Gandalf bezczelnie wrobił go w daleką wyprawę wraz z trzynastoma krasnoludami, którym niestety bliżej do wojaczki niźli znajomości zasad dobrego wychowania...
Oryginalna powieść Tolkiena jest skierowana raczej do młodszej części czytelników. Podobnie rzecz ma się też z komiksem. Ale przy obu tych publikacjach dorośli na pewno się nie zanudzą! Adaptacją tekstu zajęli się tu Charles Dixon oraz Sean Deming. Przedstawili całą opowieść nie odbiegając zbytnio od oryginału, jednak nie obyło się tu oczywiście od cięcia i skracania. Ciężko bowiem byłoby zmieścić całą książkę w komiksie. Panowie wybrnęli jednak z tego znakomicie i scenariusz przez nich skomponowany zawiera w sobie całą kwintesencję dzieła Tolkiena. Bardzo ważną rolę w historyjkach obrazkowych, jak zwie się je potocznie, odgrywa dialog, a temu nie można mieć absolutnie nic do zarzucenia.
Samemu wydaniu komiksu również nie można mieć absolutnie nic do zarzucenia. Piękna okładka, jak już wspomniałem, bardzo dobry papier, solidne klejenie. Same plusy, zatem publikacja zdecydowanie warta swojej ceny. Nie żałuję ani grosza wydanego na komiks, a czytanie i podziwianie ilustracji było samą przyjemnością. Szkoda tylko, że kartki tak szybko przepływały przez palce...
Hobbita, jako komiks, polecam wszystkim fanom Tolkiena, którzy jeszcze nie zapoznali się z historyjką obrazkową. Myślę także, iż osoby niezaznajomione z pisarzem również docenią tę pięknie zilustrowaną historię. Kawał solidnej sztuki, o!
Autor: David Wenzel, Charles Dixon,
Sean Deming
Na podstawie książki J.R.R. Tolkiena
Gatunek: Fantasy / Komiks
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 144
Ocena: 9/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę".
7 comments
Rozumiem twoje opory przeciw recenzowaniu ksiazek Tolkiena. Ja takich nie posiadam, nie czytalam jescz zadnego jego dziela, ale gdfty to zrobie z pewnoscoia recenzja sie u mnie pojawi, pytanie tylko czy pozytywna, czy tez pelna krytyki.
OdpowiedzUsuńco do komiksu calkiem fajny pomysl dla leniuchow.
Cóż, ja bym się skrytykować nie odważył, szczerze mówiąc. Nie ta liga, zupełnie. Tolkien jest, szczerze powiedziawszy, ojcem klasycznej fantasy, zatem zdecydowana większość tego typu literatury właśnie jest inspirowana jego dziełami... I choć wielu może się tego wypierać, to jednak taka jest prawda... Gdyby nie on - nie byłoby niziołków (Hobbitów), elfów, orków i wielu innych stworów, które dzisiaj można liczyć w tysiącach różnych wcieleń w wszelakich książkach fantasy... Istnieje jednak coś takiego jak wolność słowa, zatem każdy może Tolkiena recenzować ile mu się żywnie podoba... Jednak dla mnie ten człowiek jest swego rodzaju legendą, mitem może nawet (myślę tu w kategoriach "wagowych", nie sugerując - o zgrozo! -, że jest wytworem czyjejś wyobraźni ;)), a mitologii recenzować też bym nie śmiał ;)
UsuńOdnośnie samego komiksu, no to faktycznie - dobry pomysł dla tych nieco bardziej leniwych. Chudsze to od książki, ma mniej treści, no i obrazki do oglądania! Heh! :)
Saymm komiksem nie jestem zainteresowany, ale po Hobbita z pewnością sięgnę (u mnie też ekranizacje przed książkami). Nie specjalnie przepadam za komiksami, a to zdjęcie, które wstawiłeś w środku recenzji tylko mnie w tym utwierdziło. Wolę sam sobie wszystko wyobrażać.
OdpowiedzUsuńNo cóż, każdy ma inne gusta ;)
UsuńNie wszyscy muszą lubić komiksy ;)
Mi się podobało w wersji tekstowej oraz obrazkowej i nie mam tu nic do zarzucenia.
W takim razie życzę miłej lektury książki! ;)
Dopisałam recenzję do wyzwania :)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o to, że będziesz póki co prowadził w wyzwaniu w marcu, to nie ma lekko. Tala podesłała o jeden link więcej ;)
Dzięki ;)
UsuńSpokojnie - nadrobię niebawem :D
Trzymam za słowo :)
Usuń