Recenzja książki "Żywe Trupy. Narodziny Gubernatora"
28 marca
O ile do tej pory całą tematykę zombie omijałem szerokim łukiem, o tyle po lekturze książki "Feed", którą miałem przyjemność zrecenzować, zacząłem coraz bardziej się tym zagadnieniem interesować. Ktoś by mógł pomyśleć, tak jak ja swego czasu - cóż może być ciekawego w tym, że na całej planecie roi się od bezmózgich żywych trupów? Przecież oni są już dosłownie wszędzie! Dziesiątki komiksów, książek, filmów, seriali, gier komputerowych, itd... Temat zombie wydaje się być rozpracowany na wszelkie możliwe sposoby, ale to nie one grają główną rolę w "Żywych Trupach" Kirkmana i Bonansingi. I właśnie to jest tu największym atutem.
"Nie ma nic chwalebnego w umieraniu, każdy może to zrobić"
Johnny Rotten
Johnny Rotten
I właśnie takim cytatem rozpoczyna się powieść, choć przedtem mamy jeszcze kilka słów wstępu, a także podziękowania Kirkmana oraz Bonansingi. "Nie ma nic chwalebnego w umieraniu" - słowa jakże prawdziwe, a jakże sprzeczne z wieloma poglądami religijnymi czy tradycjami rozmaitych kultur. Każdy może umrzeć, owszem, lecz nie każdy po śmierci wstaje... A w owej książce powstały setki, tysiące, dziesiątki tysięcy, jeśli nie więcej. Hordy nieumarłych snują się po ulicach, lasach i miastach w poszukiwaniu tylko jednej jedynej rzeczy. Nic już nie zaprząta ich myśli. Nic, oprócz nieustającego, dojmującego głodu. Są niczym bezwolne kukły, które bezpowrotnie zatraciły całe swoje człowieczeństwo. Tylko z zewnątrz przypominają jeszcze ludzi. Nadpsutych, nagnitych, niekompletnych, podziurawionych i wykrzywionych groteskowo. Są jednak tylko i wyłącznie potworami w ludzkiej skórze. Nie cofną się przed niczym, nie znają strachu. Pragną jedynie zaspokoić głód. Pragną mięsa i krwi...
Seria "The Walking Dead" została stworzona przez Roberta Kirkmana początkowo jako komiks, który stopniowo podbijał rynki wydawnicze w każdym kraju. Później przyszedł czas na serial, dziś oglądany przez miliony widzów na całym świecie. Niestety, ani z jednym, ani z drugim nie miałem nigdy okazji się zapoznać, gdyż - jak już wspominałem - zombie apokalipsy i tym podobne ekscesy jakoś do mnie nie przemawiały. Teraz żałuję! Pluję sobie w brodę, że wśród dziesiątek komiksów, które czytałem i jeszcze większej ilości seriali, które miałem okazję oglądać, nie znalazła się seria "Żywych Trupów". Całe szczęście - wyszła książka "Narodziny Gubernatora", która jakimś trafem wpadła w moje ręce i przeczytałem. Z każdą następną stroną mój głód rósł...
Akcja zaczyna się zaledwie kilka dni po Przemianie, kiedy to zaczęli powstawać pierwsi zmarli. Fabuła skupia się na losach grupki uciekinierów, na którą składają się Brian Blake, jego brat Philip wraz z kilkuletnią córeczką Penny oraz ich przyjaciele Nick i Bobby. Zebrali się razem, aby mieć większe szanse przeżycia i mają zamiar dotrzeć do Atlanty, gdzie, jak chodzą słuchy, utworzono obóz dla uchodźców. W Philipie, który przewodzi całej grupie, tli się jeszcze iskierka nadziei na normalne życie i ucieczkę przed krwiożerczymi potworami, jednak każdego dnia nadzieja ta powoli gaśnie... Z każdą przebytą milą bohaterowie dobitniej zostają utwierdzeni w tym, że nie ma szans. Wszystko przepadło. Nikt nie ocalał. Setki trupów wychodzą z każdego zakamarka, i choć Philip, Nick i Bobby dzielnie stawiają opór, to ożywieńców nie ubywa. Brian, mimo iż starszy od Phila, to nie może przełamać strachu i nie potrafi stanąć do walki z nieumarłymi, więc przez większość czasu to właśnie on opiekuje się małą Penny. Młodszy z Blake'ów robi co może, by uchronić resztę przed wszędobylskimi zombiakami, a z czasem zaczyna to nawet lubić. Adrenalina, krew, rozłupywanie czaszek, strzelanie do powłóczących nogami istot, siekanie ich na kawałki - te czynności w jakiś sposób stają się dla niego swego rodzaju rozrywką, możliwością odreagowania nagromadzonego stresu...
"Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich.
Kiedy spoglądasz w otchłań, ona również patrzy na ciebie."
Nietzsche
No więc właśnie. Ta książka nie jest o truposzach, jak ktoś śmiałby przypuszczać (włącznie ze mną), ale o ludziach. O tych nielicznych, którym przyszło żyć w groteskowym, karykaturalnym - można by rzecz, i okrutnym świecie. O przeciwnościach losu, którym muszą sprostać, o codziennych walkach, które muszą staczać o życie swoje i swoich bliskich. Tak niewiele brakuje, by samemu stać się zombie. W gruncie rzeczy, wystarczy po prostu... umrzeć. Niektórzy nie wytrzymują presji, inni radzą sobie z nią na rozmaite sposoby. Sięgają po alkohol, używki, bunkrują się w domach lub też wsiadają w samochód i ruszają na szlak. Niestety, od rzeczywistości nie ma ucieczki, a przypominają o tym nieustannie spragnione krwi, snujące się w każdym możliwym miejscu, potwory. Rodzina Blake'ów przejdzie nie jedno piekło, nie raz i nie dwa będą o krok od śmierci...
"- Mój Boże, mamy przejebane... mamy przejebane - mówi Nick ze wzrokiem utkwionym w ten przerażający cud, który dzieje się na ulicy..."
"...jeśli w piekle są godziny szczytu, nie mogły być aż tak upiorne, jak to..."
Książka nie stroni od wulgaryzmów, odpadających, miażdżonych, przestrzelonych i urywanych głów oraz lejącej się krwi. Hektolitrów krwi. No i flaki. Nie można zapomnieć o flakach. Na pewno nie jest to lektura dla wrażliwców, bowiem nie znajdą tu nic dla siebie. Nie powiem jednak, że tylko prawdziwi twardziele powinni czytać "Żywe Trupy". To nie tak. Te wszystkie wymienione przeze mnie elementy są tu jedynie tłem do całej fabuły, która - nota bene - jest perfekcyjnie przemyślana. Akcja trzyma w napięciu i jest dość nieprzewidywalnie. Natomiast sama końcówka zmiażdżyła moje wszelkie domysły i pozostawiła mnie z rozwartą na oścież szczęką. Jak ttto, ale jjjak to - bełkotałem sam do siebie. - Przecież byłem pewien, że ttto on... Nie zdradzę "co on", ale myślę, że niejedna osoba mocno zaskoczyła lub też i zaskoczy się zakończeniem książki.
Oprócz niewątpliwych plusów, są tu jednakowoż dość potężne minusy. A mianowicie - redakcja. Poprawność językowa i gramatyczna, ba!, nawet logiczna, kuleje - i to poważnie. Błąd na błędzie, błędem podparty. Tak to niestety wygląda. Boli... Czasami przez kilka stron wszystko jest ok, ale zdarzało się i tak, że na przestrzeni jednej kartki było kilkanaście błędów. Zgroza, zgroza! Nawet zombie przy tym wydają się jakby mniej straszne. Piszę to z absolutną powagą, bowiem zdarzyły się tu takie perełki, jak chociażby "Philip podaje strzelbę Philipowi...". Od razu wyjaśnię, że Philipów dwóch nie było. Sprawdzałem dokładnie! Natomiast, jeśli chodzi o oprawę graficzną książki, to muszę tu pogratulować wykonania Robertowi Sienickiemu. Widziałem kilka wersji okładki, jednak finalna jest świetna i inaczej być nie mogło. Naprawdę, zasługuje na uznanie. Wykonanie, jak i sam pomysł, są świetne.
Nie ma co dłużej debatować nad "Żywymi Trupami". Bardzo spodobała mi się wizja przyszłości przedstawiona przez Kirkmana i Bonansingę. Postaram się przytulić bardziej do tematyki zombie, choć mam szczerą nadzieję, że mnie nie zjedzą. Seria komiksów, jak i sam serial... Kuszą. Gdyby nie liczne błędy w "Narodzinach Gubernatora", to książka o wiele więcej zyskałaby w moich oczach. A tak, cóż, w każdym razie jestem głodny kolejnej części. A powyższą polecam!
Autor: Robert Kirkman, Jay Bonansinga
Gatunek: Horror
Seria / cykl wydawniczy: Żywe Trupy, tom 1
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Liczba stron: 364
Ocena: 7/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę".
24 comments
Świetna recenzja ! Widzę że masz te same odczucia co ja. Parę dni temu zrecenzowałam "Narodziny Gubernatora" u siebie, teraz czytam "Drogę do Woodbury" Czy ta książka też jest teraz Twoją lekturą?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ola (epickieksiazki) :)
Ogromne dzięki za dobre słowa :)
Usuń"Drogę do Woodbury" przeczytałem już kilka dni temu (ta recenzja była napisana wcześniej) :)
W międzyczasie pochłonąłem jeszcze dwie inne książki :)
Recenzja "Żywych Trupów 2" pojawi się prawdopodobnie w sobotę, tak więc zapraszam!
Ja zupełnie na odwrót. Znam komiksy, znam serial, a książkę jakoś do tej pory pomijałem. Wydawało mi się, że będzie to takie dojenie tematu na siłę. Ale jako że Gubernator to jedna z barwniejszych postaci, a Twoja recenzja jest całkiem przychylna, to chyba się skuszę.
OdpowiedzUsuńA widzisz :) Ja z chęcią poznam i komiks i serial, ale na razie nie mam sposobności... Masa pracy ciągle :)
UsuńDzięki za dobre słowa i książkę polecam ;)
Również nie długo sięgnę po kontynuacje:) Książką mi się podobała!
OdpowiedzUsuńSuper ;) Miłej lektury!
UsuńTakże temat zombie omijam szerokim łukiem, ale szczerze powiem, że mnie zachęciłeś :D Ogólnie to tytuł coś mi mówił i miałam racje, że jest serial, no cóż chyba będę musiała sięgnąć po "Żywe trupy. Narodziny Gubernatora", bo bardzo mnie zaciekawiłeś :D
OdpowiedzUsuńhttp://recenzentka-carrie.blogspot.com/
Cieszę się, że kogoś zachęciłem, bo skoro polecam - nie przepadając za zombiakami, to musi być dobre :P
UsuńPozdrawiam ;)
Nie miałam jeszcze do czynienia z książkami o zombie, bo jakoś mnie ta tematyka odrzuca.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o serialu "The Walking Dead", ale nie wiedziałam że jest również książka o tym tytule. Jeśli jest ona dostępna w u mnie w bibliotece to nie wykluczone, że po nią sięgnę.
Dobra recenzja. :)
Jednak truposze mogą być fajne :P Nie wiem jak jest z innymi książkami, ale The Walking Dead polecam i Feed również :)
UsuńZapraszam do video recenzji ;)
Jeśli chodzi o biblioteki natomiast, to ja tam nie zaglądam wcale... Nie lubię książek "obcych", muszę mieć swoją, kupioną. I choć czasem długo trwa, nim będę mógł sobie pozwolić na zakup jakiejś powieści, to do tej pory uważam, że warto :) Chociaż... Muszę niebawem zainwestować w nową półkę, bo ta chyba zaraz runie... :P
Świetna recenzja! Przede mną dopiero pierwsza jak i druga część książki. Chcę jak najszybciej się za nią zabrać, bo nie mogę się doczekać aż poznam losy książkowych bohaterów :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
No, to miłej lektury życzę - choć może to niezupełnie dobre słowa. Krwawej? Zdecydowanie - mnóstwa krwi i flaków życzę :P
UsuńEh... To chyba jednak też nie brzmi zbyt dobrze. Chyba nawet gorzej... :D
Dzięki za dobre słowa ;)
Bardzo interesująca recenzja, jednak to nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńNo, nie dla każdego ;)
UsuńKurczaki, wszyscy mówią, że recenzja fajna (i ja bardzo dziękuję!!), ale nikt nie zwrócił uwagi na tego narysowanego zombiaka - nota bene - przeze mnie :P Dziwne... Czyżbym tylko ja go widział? O.o
Ani o serialu, ani o komiksie nie słyszałam nigdy, o książce przeczytałam na pewnym forum, jednak nadal nie wiedziałam, co sądzić. Te hektolitry krwi kojarzą mi się z Hellsingiem, pewną mangą, którą miałam okazję się zapoznać, ale nie ważne. Książka wydaje mi się ciekawa, jednak nie wiem, czy na pewno przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Hellsing! Jedno z nielicznych mych ulubionych anime :) Być może Twoje skojarzenia nie odbiegają tak bardzo :)
UsuńW takim razie tym bardziej polecam książkę! :D
I kolejna recenzja dodana do wyzwania :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dzięki ;)
UsuńRównież pozdrawiam!
Hmm... Jakoś nie przepadam za zombiakami i wątpię aby w najbliższym czasie miało się to zmienić :D
OdpowiedzUsuńTo samo mówiłem... :)
UsuńJestem książką zainteresowany, jednak odstraszają mnie błędy, o których wspomniałeś. Nie orientujesz się może, czy wyszło jakieś nowe, poprawione wydanie? Jak zwykle lekko przeczytałem Twoją recenzję ;)
OdpowiedzUsuńDzięki, cieszę się, że dobrze się czyta ;)
UsuńOdnośnie wydania, to niestety nowe się nie pojawiło, ale przy najbliższej okazji kontaktu z wydawnictwem się podpytam ;)
Koniecznie daj o tym znać :)
UsuńNo to daję znać ;) SQN na razie nie planuje wypuścić poprawionego wydania. Chcą najpierw wyprzedać to, co mają :)
UsuńNatomiast poprawione wersje możesz zdobyć jako ebook i audiobook ;)