Recenzja książki "Wielki Mistrz"

05 września

Trudi Canavan potrafi pozytywnie zaskoczyć. Trzeba jej to przyznać! Pierwszy tom Trylogii Czarnego Maga ("Gildia Magów") nie wywarł na mnie ogromnego wrażenia i liczyłem na coś więcej w części drugiej. Nie pomyliłem się, gdyż "Nowicjuszka" okazała się lepsza niż poprzedniczka. Jednak i po tej lekturze również miałem nadzieję, na ciekawszy i bardziej emocjonujący tom trzeci i ostatni, zatytułowany "Wielki Mistrz". Mogę śmiało przyznać, że się nie zawiodłem! Ale do rzeczy...








Przede wszystkim należy pamiętać, że trzeba znać treść pozostałych książek z cyklu, by sięgnąć po "Wielkiego Mistrza". W części pierwszej  czytelnik wprowadzany jest bowiem w opowieść o młodej dziewczynie, imieniem Sonea, która zupełnie przypadkowo odkrywa w sobie umiejętności magiczne. Czym ściąga sobie na głowę kłopoty w postaci "Gildii Magów". Natomiast w drugim tomie przedstawione są losy tejże bohaterki, gdy zostaje członkinią, a w zasadzie "Nowicjuszką" wspomnianej już Gildii. Jeśli ktoś jest zainteresowany treścią tomu 1 oraz 2, to odsyłam do podlinkowanych recenzji. Co natomiast znajdziemy tutaj?

Autorka skupia się tu, jak sama nazwa wskazuje, na postaci Akkarina, Wielkiego Mistrza. Jest to bohater mroczny i tajemniczy, ale Sonea (tak się złożyło...) odkryła jego największy i najstraszniejszy sekret, w efekcie czego (po pewnym czasie) dziewczyna zostaje jego podopieczną. Już w "Nowicjuszce" czytelnik może bliżej przyjrzeć się Akkarinowi, tutaj natomiast postać ta stała się niemal tak ważnym bohaterem jak sama Sonea, zatem można powiedzieć, iż wszystkie karty zostały odkryte. Okazuje się, że Wielki Mistrz ma bardzo ważne powody, dla których postępuje tak, a nie inaczej - a przede wszystkim - dlaczego posługuje się zakazanymi sztukami magicznymi. Wkrótce sprawa wychodzi na jaw i Akkarin zmuszony jest wtajemniczyć Gildię w całą sytuację... Niestety, zaślepieni nienawiścią do czarnej magii, mieszkańcy Uniwersytetu nie dają wiary słowom Mistrza i postanawiają się go pozbyć. Świadomi jego ogromnej mocy, nie decydują się na otwarte starcie, lecz wysyłają Akkarina na wygnanie. Sonea, która ufa prawdomówności swojego mentora, nie godzi się z tym faktem i postanawia mu towarzyszyć w podróży do Sahaki - siedziby największych wrogów magów z Imardinu.

W tomie drugim świetnym zabiegiem było zastosowanie wielowątkowości - prowadzenia fabuły z perspektywy różnych bohaterów. Historia przedstawiona w ten sposób była o wiele ciekawsza, natomiast w tomie ostatnim tych wątków jeszcze przybyło. Co poskutkowało jeszcze bardziej interesującą lekturą. Bez dwóch zdań! Czytelnik może śledzić nie tylko losy Sonei i Akkarina, ale także Cerego, Lorlena, Dannyla i Rothena... W ostatnim tomie dzieje się dość sporo, jednak zdarzają się niepotrzebne "przestoje", bez których zdecydowanie mogłoby się obejść. Według mnie jednym z niezbyt udanych wątków jest uczucie, którym Akkarin i Sonea zaczynają do siebie pałać. Zbyt ckliwe, zbyt przewidywalne... Nie twierdzę, że miłość w Trylogii Czarnego Maga jest czymś kompletnie zbędnym (bo przecież jest jej tu nieco więcej...), ale związki występujące na kartach powieści są niezbyt udane. Są zbyt... naiwne - chciałoby się rzec - jak w sumie spora część wątków przedstawionych w książkach Canavan. Większość jednak aż tak nie rzuca się w oczy i nawet nieco wyrośnięty czytelnik może mieć nieco frajdy z lektury. A ja miałem jej sporo, szczególnie biorąc pod uwagę momenty magicznych pojedynków i (rzadko, bo rzadko) niespodziewanych zwrotów akcji.

Mogę z czystym sumieniem polecić całą Trylogię Czarnego Maga. Szczególnie polecam płci pięknej w wieku nastoletnim, gdyż głównie do takich czytelników Canavan kieruje te książki. Jak widać jednak, osoba innego pokroju także może uznać tę Trylogię za ciekawą i wartą przeczytania. Nie jest to na pewno literatura najwyższych lotów, ale całkiem przyzwoicie opisana, przesiąknięta magią, opowieść. Jako fan gatunku fantasy nie mogłem sobie tego odmówić!


Rzadko się to zdarza, że lektura jakiejś książki zmotywuje mnie do "machnięcia" jakiegoś rysunku... No dobra, może to po prostu brak czasu odgrywa tutaj kluczową rolę. Jednakowoż w tym wypadku nie mogłem się powstrzymać i tak trochę na szybko, trochę na łatwiznę, wykonałem ilustrację Akkarina, czyli tytułowego Wielkiego Mistrza. Się pochwalę... Mam nadzieję, że się komuś spodoba ;)

Autor: Trudi Canavan
Gatunek: Fantasy / Młodzieżowa
Seria / cykl wydawniczy: Trylogia Czarnego Maga, tom 3
Wydawnictwo: Galeria Książki
Liczba stron: 718
Ocena: 7/10

Zobacz także:

5 comments

  1. Mam ochotę na Wielkiego mistrza i planuję zabrać się za tą część jeszcze w tym miesiącu... Nowicjuszka spodobała mi sie bardziej, niż Gildia i liczę na utrzymanie tendencji wzrostowej :) A rysunek bardzo udany!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie to najlepsza część tej trylogii :D Świetny rysunek, no i oczywiście recenzja :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałem ją właśnie parę tygodni temu i miałem bardzo podobne odczucia co Ty. Przyjemna lektura, choć bez fajerwerków.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej, rysujesz, podziwiam. Ja też miałam frajdę z lektury, chociaż przewidziałam całą fabułę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Akkarin był jedna z najciekawszych postaci, uwielbiałam stopniowanie poznawanie jego osoby, rysunek wyszedł świetny. ;) Uwielbiam całą trylogię, gdy tylko stykam sie z recenzjami mam ochotę na jej powtórzenie, lecz ten ciągły brak czasu...

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń