Dlaczego kocham: A może nad morze? Z książką - Relacja z III edycji spotkania
30 lipca
Mam dziś przed sobą niezwykle trudne zadanie. Chciałabym opowiedzieć wam o spotkaniu "A może nad morze? Z książką", na którym byliśmy już po raz trzeci. Jednak nie jestem pewna, czy potrafię odnaleźć właściwe słowa, by opisać ten dzień. Ten bardzo wyjątkowy dzień w roku, dla nas, książkoholików, przyjaciół z "lipcowego Sopotu".
Na długie miesiące przed spotkaniem wypatrywałam jakichkolwiek informacji, czy i w tym roku się spotkamy, czy dziewczyny coś organizują, czy jednak po zeszłym razie sobie odpuściły. Niepewność mnie dobijała, tak samo jak strach, że przeoczę zapisy i będę musiała kombinować jak nielegalnie dostać się na tę imprezę. Bo nie ma mowy bym sobie odpuściła! Zawsze można przecież "pozbyć" się innego uczestnika i zająć jego miejsce, które "szczęśliwie" się zwolniło... Jednak na szczęście nie musiałam posuwać się do tego typu czynów, bo w porę wysłałam zgłoszenie i tak oto zaklepałam nam miejsce na trzecią edycję "A może nad morze? Z książką".
Potem nastał bardzo długi czas odliczania dni do spotkania. Nieustająca ekscytacja, a jednocześnie wewnętrzny spokój, trudny wybór książek, które będą przeznaczone na wymianę - tak, aby nowi czytelnicy byli z nich zadowoleni. No i w końcu nadszedł 11 lipca.
Spotkanie odbywało się, już tradycyjnie, w Zatoce Sztuki, w Sopocie. Jednak tym razem mieliśmy do dyspozycji przestronną salę z własnym tarasem i widokiem na morze! Już kilka sekund po naszym przyjściu wiedzieliśmy, że dziewczyny przeszły same siebie! Sala wyglądała rewelacyjnie i była wypełniona miłośnikami książek w postaci: blogerów, komentatorów, pisarzy, autorów (Ewa Formella, Anna Klejzerowicz, Małgorzata Warda, Barbara Piórkowska, Anna Sakowicz,
Piotr Sender, Joanna Marat, Alek Rogoziński, Karol Kłos,
Agnieszka Szczepańska) i oczywiście fanek Ewy (kochana, musiałam!). Poza tymi wszystkimi ludźmi były też ogromne stosy książek od sponsorów! I oczywiście stoły z książkami na wymianę! Kolejną miłą niespodzianką był bufet z kawą, herbatą i innymi napojami, oraz moje ulubione, zajebiste babeczki od Literackiego Sopotu. Jakby tego było mało, to jeszcze były wielkie tace z owocami od anonimowego darczyńcy! Żyć nie umierać! Bardzo dużo wykrzykników, bo to wszystko naprawdę robiło ogromne wrażenie! Także WOW!
Ledwo weszliśmy i zdążyliśmy to wszystko zarejestrować i dojść do siebie po ogromnym, pozytywnym szoku, to już zostaliśmy powitani przez przesympatyczne, najbardziej pozytywne i pełne energii organizatorki! Już wtedy poczułam to przeprzyjemne uczucie w sercu i wiedziałam, że ten dzień będzie prześwietny...
...I niestety zdecydowanie zbyt krótki. W trakcie spotkania dziewczyny zadbały o atrakcje, integracje i urozmaicenie czasu uczestnikom. Były konkursy (ja nawet raz wygrałam! I Zerr też), sponsorzy byli tak hojni, że do wygrania było mnóstwo książek! Poza tym, też już tradycyjnie, dziewczyny podzieliły nas na grupy i otrzymaliśmy szalenie trudne zadanie, które polegało na odgadnięciu tytułu i autora książki, mając przed sobą okładkę (i jakieś 50 innych), bądź tylko jej fragment. Przez prawie całe spotkanie trwała wymiana książkowa, która polegała na tym, że przy wejściu losowało się numerek, a potem czekało się na swoją kolej :) Można było zabrać do domu tyle książek, ile się przyniosło (jednorazowo jedną, po kolejne należało czekać do kolejnego "okrążenia"). Trochę mi przykro, bo zauważyłam, że nie każdy dołożył takich starań, by wybrać odpowiednie książki na wymianę i przez to na stole widziałam poradniki i informacje o regionach turystycznych (?).
Na spotkaniu było pełno paparazzi! A tak serio, to naprawdę można było się tak poczuć, bo gdzie się nie ruszyć, tam błyskały flesze. Co więcej, można się było "umówić" na sesję zdjęciową! Jestem bardzo ciekawa rezultatów! Pomiędzy wymianą, rozmowami, pozowaniem do zdjęć, wygrywaniem książek, czy jedzeniem przepysznych babeczek, pisaliśmy własną książkę (i to nie byle jaką, bo na papierze z bananów... czy tam z bananowca), taką namacalną pamiątkę ze spotkania.
Nim się obejrzeliśmy, ludzie zaczęli powoli wychodzić, ale nam wciąż było mało. Nastał idealny klimat do rozmów, w moim ulubionym gronie. Było super sympatycznie! Jednak i na nas w końcu nadszedł czas. Na spotkaniu byliśmy tylko około 6h i zleciało to zdecydowanie za szybko!
Także tak właśnie wyglądało już trzecie spotkanie "A może nad morze? Z książką". Cała masa pozytywnych ludzi, na których widok serce się raduje, przy których wiek nie ma znaczenia, przy których zewnętrzny świat na chwilę się zatrzymuje. Na tym spotkaniu nie liczą się książki (chociaż są przemiłym dodatkiem), nie liczą się nawet pyszne babeczki (nie wierzę, że to napisałam!), liczą się ludzie i więzi, jakie się z nimi nawiązuje. Jesteśmy jak jedna wielka rodzina. Nawet ci "nowi", którzy z początku są jak jakieś dalekie kuzynostwo. To się czuje od samego wejścia. Trzeba tylko chcieć i się otworzyć.
Specjalnie starałam się nie wymieniać nikogo z imienia (to wcale nie przez to, że mam problem z ich zapamiętywaniem!), bo boję się, że kogoś pominę, a naprawdę jesteście wielcy. Wszyscy. No, może niektórzy są więksi... Tak jak - cudowne organizatorki, Beatki, oraz ich pomocnicy, dzięki którym to wszystko miało miejsce! Nie mogę nie wspomnieć o Ewie, którą całym sercem uwielbiam. Niezwykła babka, o zajebistym charakterze, z którą można gadać godzinami, i od której w końcu otrzymałam specjalną dedykację! Tak, tak! Bo Ewa jest pisarką pełną gębą! I to wcale nie jest lokowanie produktu ;)
Tyle książków dostaliśmy! |
0 comments