Recenzja książki "Zombie survival"

13 listopada


"Umarli są wśród nas."

Po przeczytaniu "World War Z" Maxa Brooksa, nie mogłem nie pokusić się również na jego kolejną książkę dotyczącą zombie, a w zasadzie – poprzednią. "Zombie survival" został bowiem opublikowany wcześniej. Tematyka zombie jeszcze nie tak dawno temu w ogóle do mnie nie przemawiała. Horda żywych trupów, która miałaby opanować świat? Krew, flaki ciągnące się po ziemi i skowyt dobywający się z wiecznie głodnej gardzieli truposza? To nie dla mnie, myślałem. Strasznie to wszystko naiwne i płytkie, myślałem. Jednak mój pogląd na tę sprawę znacznie się zmienił. A niemałą w tym rolę odegrała właśnie twórczość Maxa Brooksa.


 
Ten autor nie trzyma się schematów. Jego książki przedstawiają świat, w którym zombie naprawdę istnieją. Jak większość tego typu publikacji - chciałoby się rzec. Jednak w twórczości Brooksa można odczuć autentyczny realizm. Pisarz podchodzi do tego tematu tak poważnie, że momentalnie udziela się ten nastrój czytelnikowi. Tu nie ma miejsca na fikcję. To nie jest science-fiction. To dzieje się tu i teraz! Zombie istnieją i stają się coraz większym zagrożeniem dla ludzkości. Zgromadzono dziesiątki, a nawet setki wywiadów, reportaży i innych dowodów na to, że żywe trupy są wśród nas. Mało tego - zombie nie są problemem jedynie dla ludzi współczesnych. Zebrane źródła dowodzą, że te istoty pojawiały się na Ziemi już wieki temu! Dzięki książce Brooksa każdy, nawet zupełny żółtodziób w sztuce militarnej, ma szansę na przetrwanie. Ma szansę zyskać jeszcze trochę czasu...


"Bo mitologia zombie zakłada tylko przetrwanie. Nie ma mowy o zwycięstwie." 


Powiem szczerze, że bardzo dobrze czytało mi się "Zombie survival" po ówczesnym zaznajomieniu się z "World War Z". Nie jestem pewien czy w sytuacji, gdy kolejność czytania byłaby inna, również miałbym tak dobre mniemanie o tym "podręczniku technik obrony przed atakiem żywych trupów" - jak głosi podtytuł. Dobrze było mieć przed oczami wizję świata wykreowanego przez Brooksa podczas czytania tejże książki, gdyż "Zombie survival" jest w znacznej większości po prostu zbiorem informacji, porad i przestróg. Zawartość każdego z siedmiu tu przedstawionych rozdziałów można bardzo łatwo wyczytać z przedstawionego tu klarownego spisu treści (zamieszczonego z tyłu). W skrócie: książka prowadzi nas poprzez mity i wierzenia oraz historię dotyczącą zombie, uzbrojenie, porady odnośnie obrony i ataku, techniki zwalczania stworów, kończąc na dość pokaźnym zbiorze historii przedstawiających wydarzenia związane z żywymi trupami, a także pobieżną analizę historyczną. Dodatkiem jest także "Dziennik epidemii" przygotowany dla czytelnika, w którym to można zapisywać swoje notatki i spostrzeżenia.

Kto spodziewał się więc jakiejś fabuły - ten niestety jej tu nie znajdzie. Wyjątkiem są ewentualnie wspomniane historie, które niestety objętościowo wahają się od zaledwie kilu zdań, do (bodajże) maksymalnie dwóch stron. Nie doświadczymy tu zatem tego dreszczyku emocji związanego nieodzownie z literaturą dotyczącą zombie. Jednak Brooks nie stworzył tej książki w tym celu. Autor spisał te ponad 400 stron w jednym celu - aby przybliżyć ludzkości żywe trupy. Aby uświadomić społeczeństwo o powadze sytuacji, o zagrożeniu, które może zaistnieć tak naprawdę w każdej chwili. Do tej pory świat nie przeżył jeszcze tak wielkiej fali epidemii, by można nazwać to apokalipsą, ale na przestrzeni lat (od wieków!) na naszej planecie miały miejsce mniejsze lub też większe "plagi" zombie. Przetrwaliśmy, bo ktoś w porę zareagował. Przetrwaliśmy, bo ktoś zachował zimną krew, gdy zaistniała taka potrzeba. Jednak nie zawsze szło gładko. Bardzo często można było uniknąć strat, które wynikły z ataku truposzy. Max Brooks zebrał zatem wszystkie materiały, które zdołał - i opisał co powinniśmy robić, oraz czego absolutnie nie powinniśmy robić.

"A jeśli stanie się to, co było nie do pomyślenia? Jeśli hordy zombie urosną tak bardzo, że zdominują całą planetę?"

Język, którym posługuje się autor jest dość fachowy i poważny (jak na podręcznik przystało), ale nie zabrakło tu również odrobiny humoru. Często tego czarnego. Treść jest tu rozłożona w pewnej chronologii, co zdecydowanie ułatwia orientację w sytuacji i pozwala lepiej przyswoić tekst. Dzięki książce można dowiedzieć się naprawdę wiele o samych zombie. O ich historii, o tym skąd się prawdopodobnie wzięły, gdzie występowały do tej pory, jakie mają mocne i słabe strony. Nie brakuje również mitów, które nawarstwiły się wokół tych istot, a które Brooks jeden po drugim obala. Po dawce informacji zawartych w tym dość obszernym tomie, sądzę że nawet żółtodziób poradziłby sobie w starciu z zombiakami. Nie mówię, że miałby wielkie szanse. O nie. Wiedziałby jednak jak się przygotować oraz obronić, gdzie uciekać, jakim środkiem transportu się poruszać i w jakich miejscach szukać pomocy. Gdyby faktycznie naszej planecie groziła tego typu epidemia, to dzięki książce na pewno zyskałbym kilka dni więcej. Wiem, że piła łańcuchowa oraz zbroja płytowa są koszmarnymi pomysłami (szlag! myślałem, że zrobię średniowieczną masakrę piłą mechaniczną...) w przypadku bezpośredniego starcia oraz to, że kryjówka w bloku jest dużo lepszym pomysłem, niż schowanie się w domu. Wiem co może mi grozić (oprócz łaknących mojego mięsa obdartusów), czego unikać oraz co zabrać ze sobą w przypadku przymusowej ucieczki z bezpiecznego schronu. Brooks pisze z takim przejęciem i powagą, iż wszystko to naprawdę może wydać się realne. Jednak przynajmniej kilka opisanych tu przez niego pomysłów jest bardzo ciężkich do zrealizowania przez przeciętnego człowieka, a kilka jest wręcz absurdalnych... Pomijając już fakt zombie apokalipsy :) W treści zdarzają się również liczne powtórzenia. Niby autor opowiada o czymś innym, ale tak naprawdę często wałkuje poruszany już wcześniej temat. To niestety sprawia, że niekiedy czytelnik może odczuć znużenie.

Uznajmy, że autor się nie myli. Uznajmy, że przedstawione tu zagadnienia nie są fikcją literacką. W takim wypadku dobrze będzie mieć ze sobą tę książkę. Jeśli nie jesteś Chuckiem Norrisem i nie załatwiasz zombiaków z półobrotu, to przyda ci się ten poradnik. Polecam każdemu zainteresowanemu tematyką około zombiestyczną.

Autor: Max Brooks
Gatunek: Poradnik / Sci-fi / Horror
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 432
Ocena: 7/10


Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę".

Zobacz także:

7 comments

  1. Przede mną lektura właśnie World war Z :)

    U mnie recenzja "Rytuału Babilońskiego".

    OdpowiedzUsuń
  2. Na mej półce w kolejce do przeczytania stoi sobie dumnie "World War Z" i za jakiś czas zabieram się za tę książkę :) O pozycji, którą dziś recenzujesz, słyszałam oraz czytałam kilka recenzji. Twoja (nie podlizuję się!) podoba mi się najbardziej :) Brawo :) A czy sięgnę po tę książkę? To się jeszcze okaże ;)

    Recenzja dodana do wyzwania "Czytam Fantastykę"
    serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O :) Dziękuję ogromnie! :) Cieszę się, że się podoba :)

      Usuń
  3. No, no. To coś dla mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super recenzja ja też ją polecam i stoi u mnie na półce. Już kilka razy ją czytałam. Polecam.

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń