Recenzja książki "Dziedzic czarodziejów"

7/23/2014

"Dziedzic czarodziejów" to drugi tom z serii "Kroniki Dziedziców" autorstwa Cindy Williams Chimy. Minęło już trochę czasu od kiedy skończyłam poprzedni tom, "Dziedzic Wojowników", który co prawda spodobał mi się i byłam niesamowicie ciekawa kontynuacji, to jednak po pewnym czasie mój entuzjazm opadł. Po książkę "Dziedzic czarodziejów" sięgnęłam przypadkiem, niezbyt pamiętając co dokładnie wydarzyło się w części poprzedniej. Na szczęście nie wpłynęło to w znaczącym stopniu - a mogłabym powiedzieć nawet, że wcale - na odbiór tej książki.

Seph McCauley jest sierotą, która nie potrafi w żaden sposób kontrolować swojej magicznej mocy i ma przez to masę problemów. Przez liczne wypadki, których nie sposób było logiczne wyjaśnić, chłopak trafiał ciągle do nowych szkół. W końcu, gdy sytuacja staje się naprawdę paskudna, zostaje odesłany do Szkolnej Przystani.


Z pozoru normalna, męska szkoła, na całkowitym odludziu wydaje się być przystanią, której Seph poszukiwał od dłuższego czasu. Dyrektor placówki obiecuje pomóc w ujarzmieniu mocy drzemiącej w Josephie, a nawet przyjąć go do tajemniczego zgrupowania czarodziejów. Niestety nie wszystko okazuje się być tak wspaniałe, jakby się wydawało.

"Dziedzic czarodziejów" tak jak w przypadku "Dziedzica wojowników" skupia się na jednym bohaterze, który jest tytułowym dziedzicem. Co nie znaczy, że w książce nie pojawiają się bohaterowie, których czytelnik zdążył poznać wcześniej. Oczywiście nie mogło tu zabraknąć winnych całego zamieszania, które miało miejsce w Kruczym Jarze - wojowników - Jacka Swifta i Ellen Stephenson, a także wyjątkowej zaklinaczki Lindy Downey i czarodzieja Leandera Hastingsa. 

Po wydarzaniach w Kruczym Jarze wiele się zmieniło i niestety niekoniecznie na dobre. Przede wszystkim wielu czarodziejów zostało bardzo zdenerwowanych, na skutek czego sytuacja między Domami Czarodziejów stała się jeszcze bardziej niebezpieczna. W dodatku tajemniczy czarodziej, zwący się Smokiem, działa na niekorzyść dla pragnących dawnego porządku, rozsiewając przeróżne, niewygodne informacje i pobudzając gildie służebne do buntu.

"Dziedzic czarodziejów" jest pełen napięcia, tajemnic i niespodziewanych, szokujących zwrotów akcji. Autorka przedstawiła wszystko tak, że do końca nie wiadomo czego się spodziewać, ani tego kto jest kim tak naprawdę. Jest to zdecydowanie bardziej zagadkowa część niż poprzednia, a również bardziej skupiona na spiskowaniu oraz intrygach aniżeli na walce. Jest to sam środek wojny między magicznymi gildiami, dlatego trzeba rozplanować każdy ruch...

Poza Josephem McCauleyem, ważną rolę odgrywa także Linda, która zdecydowanie jest moją ulubioną bohaterką. Tym razem zarówno ona jak i Leander Hastings pokazani są z trochę innej, jednak znacznie lepszej, perspektywy. Czytelnik dowiaduje się o nich rzeczy, które z pewnością wpłyną na odbiór tych postaci. Podobnie jest z Jackiem i Ellen, jednak w tym wypadku jest to przemiana na minus. Liczyłam na coś więcej z ich strony, ale się zawiodłam - co prawda bardziej Ellen niż Jackiem, ale on też niczym nie zabłysnął.

Książka ta posiada niesamowity i bardzo wciągający magiczny klimat, który czuć na każdej stronie dzięki wyrazistemu stylowi autorki. Mimo iż jest to skierowane bardziej do młodzieży, to Cinda Williams Chima nie starała się na siłę tego podkreślić. Do tego wszystkiego świetna oprawa graficzna, która prezentuje się bardzo efektownie i przede wszystkim jest wydana bardzo solidnie, co ostatnimi czasy jest coraz rzadziej spotykane na rynku.

"Dziedzic czarodziejów" jest jak najbardziej wart swojej ceny. Zarówno treść i ogólna fabuła, jak i wydanie są na bardzo wysokim poziomie. Magiczny świat wykreowany przez autorkę robi wrażenie i jestem pewna, że zachwyci nie jednego poszukiwacza dobrego fantasy.

Autor: Cinda Chima Williams
Gatunek: Fantasy/Młodzieżowa
Seria / cykl wydawniczy: Kroniki Dziedziców, t.2
Wydawnictwo: Galeria Książki
Liczba stron: 479

Zobacz także:

1 komentarze

  1. Bardzo lubię książki Chimy - znam jej serię Król demon i jeśli inne serie są tak dobre, to biorę je w ciemno :)

    OdpowiedzUsuń