Recenzja książki "Przystań wiatrów"

10/07/2013

Jak  nie trudno się domyślić - po "Przystań wiatrów" sięgnąłem zapewne z tego samego powodu, co większość czytelników. Po prostu bardzo lubię twórczość Georga R. R. Martina, choć do tej pory z współautorką - Lisą Tuttle się nie spotkałem. Skusiłem się zatem na, zdawałoby się, nową książkę tegoż sławetnego autora. Właśnie - zdawałoby się! Pierwotnie bowiem "Przystań wiatrów" ("Windhaven") została wydana w 1996 roku. Ot, ciekawostka.

Nie jestem pewny w jakim stopniu książkę realizował Martin, a w jakim Tuttle, jednak (pomijając już fakt, że powieść ta ma swoje lata) wyszło im to naprawdę dobrze. 




Istnieje legenda, iż Gwiezdni Żeglarze, ludzie pochodzący z Ziemi, rozbili się swoim statkiem na pewnej planecie. Nie mogąc dokonać naprawy, bez możliwości powrotu na ojczystą Ziemię lub wyruszenia w dalszą drogę... Ludność osiedliła się tu, w Przystani Wiatrów. Jest to planeta w znacznej części składająca się z wody, gdzie jedynymi terenami dogodnymi do zamieszkiwania są setki rozsianych tu i ówdzie wysp. Szybko odkryto, że dzięki słabej grawitacji i gęstej atmosferze możliwe są podniebne loty. Ludzie, na wykutych z wraku statku skrzydłach, szybują więc w powietrzu i mogą dzięki temu przemieszczać się od wyspy do wyspy. Droga morska jest bardzo niebezpieczną formą podróży, zatem Lotnicy, specjalnie wytworzona kasta, stali się swoistymi kurierami, nośnikami informacji. Dzięki swojej pozycji stali się oni równie ważni, co zwierzchnicy (władcy poszczególnych wysp), a ich skrzydła stały się ich największym skarbem. Pilnie strzeżone, są dostępne jedynie dla członków lotniczych rodów, a po swym rodzicu dziedziczy go najstarsze dziecko w momencie osiągnięcia odpowiedniego wieku. 

Książka dzieli się na cztery części, w których główną rolę odgrywa dziewczyna imieniem Maris. Jej największym marzeniem jest zostanie lotnikiem, co dzięki pewnemu zbiegowi okoliczności się jej udaje... Po części. Główna bohaterka nie miała łatwego życia, lecz wkrótce los się do niej uśmiecha i zostaje ona przygarnięta przez lotnika imieniem Russ, który - bezskutecznie starając się z żoną o dziecko - wyszkolił Maris na świetną lotniczkę. Jednakowoż wkrótce Russowi narodził się pierworodny syn, który jako jego prawowity dziedzic miał odziedziczyć skrzydła. I tu kończy się szczęście dziewczyny.

Ku nieszczęściu Russa i ku radości Maris, jej młodszy brat nie pragnie skrzydeł. Boi się latać i całe życie chciał zostać bardem, by móc zabawiać ludzi swą muzyką i przekazywać im piękne pieśni o bohaterach. Marzenia Colla, młodszego brata główniej bohaterki, nie mogą jednak się ziścić. Zgodnie z tradycją, to właśnie on musi odziedziczyć skrzydła, i to właśnie on ma zostać lotnikiem. A nie Maris, która sporą część swojego życia poświęciła na ćwiczenia. I tu właśnie rodzi się główny motyw całej powieści - Maris nie mogąc pogodzić się z tym faktem, pragnie zmienić odwieczne tradycje lotników. Chce sprawić, by każdy miał szanse latać, by każdy, kto kocha wiatr mógł nałożyć skrzydła i zostać lotnikiem. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że zmiany rodzą kolejne zmiany... Wkrótce za sprawą młodej dziewczyny o wielkich marzeniach Przystań Wiatrów i prawa nią rządzące zmieniają się bezpowrotnie.

Cztery części, na które podzielona jest książka (co już wcześniej wspomniałem) opisują życie głównej bohaterki (z trzeciej osoby). A ściślej mówiąc - całe jej życie. Na samym początku książki jest zaledwie kilkuletnią dziewczynką, a z biegiem historii staje się coraz starsza. Generalnie, poza otoczką fantasy/science-fiction książka tak naprawdę traktuje o ludziach. Powieść Martina i Tuttle ukazuje zmiany, jakie zachodzą w bohaterach - nota bene - bardzo ciekawie nakreślonych. Choć sama główna bohaterka, Maris, niekiedy bywa strasznie naiwna i potrafi zdenerwować swoim zachowaniem, to jednak da się ją polubić. To samo tyczy się pozostałych postaci, chociażby Jednoskrzydłego, który nie przedstawia sobą przecież pozytywnych wartości. "Przystań wiatrów" poza przedstawieniem interesującego świata (dość oryginalnego), niesie ze sobą także wiele mądrości - takich wręcz z życia wziętych. Okazuje się bowiem, że chcąc zmienić świat na lepsze możemy sprawić, że stanie się coś nieoczekiwanego. Na pewno książka ta zmusza do refleksji - czy warto dążyć do zmian? Czy kierując się poniekąd egoistycznymi motywami możemy tak naprawdę zrobić coś dobrego? Czy nie lepiej pozostawić rzeczy takimi, jakie są? A to tylko kilka z ważnych kwestii, które zostają tu poruszone.

Naprawdę gorąco polecam tę powieść zarówno fanom Martina, jak i miłośnikom fantastyki. Ale nie tylko! "Przystań wiatrów" jest napisana dość prostym językiem, przez co czyta się ją przyjemnie i z zainteresowaniem. Myślę, że jest to książka, która może zaciekawić wiele osób, niekoniecznie takich, które gustują w gatunkach około fantastycznych. Niewątpliwie wrócę kiedyś do tej lektury, jeśli czas kiedykolwiek pozwoli. Po czytaniu o losach lotników oraz ich miłości do nieba aż sam zapragnąłem założyć skrzydła i poszybować w dal...

"Przystań wiatrów" natchnęła mnie do popełnienia fanarta, który to przedstawia Vala Jednoskrzydłego - chyba najbardziej rozbudowaną postać w książce. Mam nadzieję, że komuś przypadnie do gustu ta ilustracja :) 

Autorzy: George R. R. Martin, Lisa Tuttle
Gatunek: Fantasy/ Science-fiction
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 409

Ocena: 6/10

Zobacz także:

4 komentarze

  1. Świetny rysunek :)
    Po twórczość tego autora jeszcze nie sięgałem, chociaż mam w planach Grę o Tron...
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje pięknie :)
      To nie ma na co czekać :)
      Sięgaj i czytaj!

      Usuń
  2. To jest część jakiegoś cyklu czy zamknięta powieść?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała historia zamknięta jest w jednej, tej oto książce ;)

      Usuń