Recenzja książki "Pretty Little Liars. Rozpalone"
26 lipca
„Pretty Little Liars. Rozpalone” to już dwunasty
tom opowiadający o losach czterech przyjaciółek z Rosewood, które od czasu
odnalezienia ciała ich zaginionej przyjaciółki są nieustannie dręczone przez tajemniczą osobę,
ukrywającą się pod pseudonimem „A”.
Niestety, muszę stwierdzić, że Kłamczuchy niczego
się nie nauczyły po tych wszystkich wpadkach, które miały miejsce w jedenastu
poprzednich tomach i tym razem też lekkomyślnie pakują się w tarapaty. „A”
oczywiście wie o wszystkim i wykorzystuje to przeciwko nim na najróżniejsze
sposoby.
"Nie uciekniecie przed prawdą kłamczuchy.
A."
Akcja „Rozpalonych” rozgrywa się około rok po tym, jak Hanna rozbiła samochód Seana, a dokładniej - podczas siedmiodniowego
Ekologicznego Rejsu po Karaibach na niesamowicie ekskluzywnym statku.
Dziewczyny pragną wypocząć po ostatnich wydarzeniach i są przekonane, że nic
nie zepsuje im tej wyprawy. Szybko okazuje się, że są w błędzie, gdyż ich
prześladowca jest bliżej niż kiedykolwiek.
Aria, która ma największe wyrzuty sumienia w związku
ze śmiercią Tabithy, próbuje odnaleźć spokój w ramionach swojego chłopaka
Noela. Niestety wszystko przybiera nieoczekiwanego obrotu, gdy na zajęciach, na
które się zapisała, zostaje sparowana z pewnym chłopakiem. Aria ma nieodparte
wrażenie, że gdzieś już go widziała…
Emily powoli dochodzi do siebie po wydarzeniach z
poprzedniego tomu, a także po konfrontacji z rodziną. Rejs to dla niej szansa
na przemyślenie wszystkich spraw. Gdy na pokładzie poznaje tajemniczą i piękną
dziewczynę, zachowuje się jakby miała klapki na oczach. Jest niesamowicie naiwna…
Spencer w tej części wydaje mi się niesamowicie
nijaka i zupełnie nie podobna do siebie. Przeżywa jeden ze stałych problemów
Kłamczuch, w którym oczywiście chodzi o chłopaka…
Natomiast Hanna, która jest główną sprawczynią
całego zamieszania i wkoło, której dzieją się najciekawsze rzeczy, dostrzega
szansę by znów być popularną. Niesamowite wyrzuty sumienia oraz strach stają
jej na drodze, by sięgnąć po to, czego od zawsze pragnęła.
Pomysł przeniesienia akcji na tak ograniczoną
powierzchnię jak statek był naprawdę ciekawym pomysłem i chyba jedynym nowym
elementem, gdyż niestety większość rzeczy odbywała się raczej wedle stałego i
dobrze już znanego schematu. Poza tym, niektóre sytuacje są tak naciągane, że
po ujawnieniu się „A” nie zdziwię się, jak okażę się, że był to jakiś
czarodziej, lub to wszystko to tylko sen… Niestety czasami mam wrażenie, że
nawet sama autorka nie zna prawdziwej tożsamości „A”, a Kłamczuchy są same
sobie winne tego, co je spotyka.
Jak wiele innych rzeczy, również styl autorki nie uległ
zmianie. Sara Shepard potrafi naprawdę zaciekawić czytelnika i wciągnąć go w
świat Kłamczuch na długie godziny. Prosty język i świetne ułożenie tekstu,
czcionka sprawiają, że czyta się lekko i przyjemnie. Okładka „Rozpalonych” jest
dość kontrowersyjna, gdyż jednym się podoba, a innym nie. Ja akurat w tej
materii nie mam zdania, jednak uważam, że powinny na niej widnieć dziewczęce
elementy, tak jak w tych początkowych.
Przyznam, że byłam niesamowicie entuzjastycznie
nastawiona do tej części. Oczekiwałam niesamowitych akcji i wielu emocji.
Emocji otrzymałam masę, jednak niekoniecznie tych dobrych, a co do akcji, to
mogło być lepiej, ale nie narzekam. Nawet to, że autorka powtórzyła motywy z
poprzednich części aż tak mi nie przeszkadzało. Jednak czara przepełniła się w
sytuacji z tratwą ratunkową. No przepraszam – ale co to miało być?! Mam
nadzieję, że nie napotkam już więcej tak naciąganych sytuacji...
Mimo wszystko, lektury „Rozpalonych” nie zaliczam do
złych. „Pretty Little Liars” to jedna z moich ulubionych serii i pragnę
przeczytać ją do końca. Mam nadzieję, że autorka w kolejnych częściach o wiele
bardziej się postara, a tożsamość „A” w końcu zostanie ujawniona. „Pretty
Little Liars. Rozpalone” to obowiązkowa lektura dla każdego fana tej serii! :)
Autor: Sara Shepard
Seria/cykl wydawniczy: Pretty Little Liars t.12
Gatunek: Młodzieżowa
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
Liczba stron: 328