Recenzja książki "Upadek Gubernatora" cz.1

25 marca

Śledząc na bieżąco losy bohaterów serialu "The Walking Dead", mając za pasem wszystkie książki z tej serii oraz przesłuchane oba audiobooki na podstawie komiksów... Można powiedzieć, że jestem fanem na, no powiedzmy, przyzwoitym poziomie. Nie jakimś psycho, nie kompletnym laikiem, ale kimś, kto nie jednego truposza już widział i nie jednej śmierci na ekranie/kartach powieści był świadkiem. Nic zatem dziwnego, że po prostu musiałem sięgnąć po książkę zatytułowaną "Upadek Gubernatora".

Zobaczyć upadek największego sku*wiela serii "The Walking Dead" - bezcenne. Jeśli ktoś śledzi na bieżąco serial, to wie jednak, że pewne wydarzenia miały już miejsce. Jest to tym bardziej zastanawiające i musiałem więc sprawdzić co w trawie piszczy...

Na samym początku opisywane wydarzenia toczą się niemal ślimaczym tempem i trzeba przyznać, że dopiero po jakimś czasie zawiązuje się ciekawsza akcja. Odwiedzamy ponownie znane nam już dobrze miasteczko Woodbury. Bezpieczna ostoja każdej amerykańskiej rodziny, chciałoby się rzec. Tak naprawdę nie wiadomo jednak, czy nie lepiej byłoby może poza murami tejże mieściny. Rządy sprawuje tutaj Philip Blake, zwany także Gubernatorem, który czasami wydaje się o wiele bardziej niebezpieczny niż żywe trupy, które rozpanoszyły się tam na zewnątrz. Bez wątpienia inteligentny mężczyzna, jednak po Powstaniu wszyscy jakby nieco upadli na głowę... Cóż, ten oto osobnik zdecydowanie upadł najmocniej. Nieprzewidywalny, krwiożerczy, jednak w pewien sposób troskliwy i opiekuńczy... Jedno jest pewne - świetnie odgrywa swoją rolę Obrońcy Uciśnionych. Niektórzy jednak go przejrzeli i - o ile ktoś czytał poprzednią książkę, ten wie - bezskutecznie starali się zrzucić go ze stołka raz na zawsze. Gubernator przetrwał jednak i ma się całkiem dobrze. Natomiast wkrótce wszystko ma się zmienić. Do miasteczka Woodbury zawitają świetnie znani fanom serii Rick, Glenn oraz Michonne (postacie występujące w komiksach i serialu), którzy mocno namieszają. Philip Blake nie może więc spać spokojnie.


"- Twarda z niej sztuka - mówi Bruce. - Nie pęknie.
- Zostaw to mnie - mruczy Gubernator. - Ja ją złamię."

Od pierwszych stron książka prowadzona jest z perspektywy zarówno Gubernatora, jak i Lilly Caul - postaci również znanej z tomu poprzedniego, czyli "Drogi do Woodbury". W późniejszych stronach przyjdzie nam także towarzyszyć innym bohaterom - a wszystko to za pośrednictwem narracji trzecioosobowej. O ile początkowo nieco ciężko wczuć się w fabułę książki, która trochę czasu się rozkręca, o tyle po pierwszych rozdziałach strony dosłownie przepływają przez palce. Muszę jednak ostrzec - jeśli ktoś jest nastawiony na szybką akcję i hektolitry wylewanej krwi, to niestety może się nieco zawieść. Owszem, trupów tu nie brakuje. Zarówno tych mniej, jak i bardziej żywych. Jednak czytelnicy, którzy mają za sobą poprzednie części, będą usatysfakcjonowani, bo Bonansinga i Kirkman w dalszym ciągu największy nacisk kładą na ludziach. Tworzą bardzo charakterystyczne i rozbudowane postaci, które szybko zapadają w pamięć i łatwo jest "wejść w ich skórę". Jedną z takich postaci jest właśnie tytułowy Gubernator, który jest najbardziej wyrazistym i pełnokrwistym bohaterem. A przy tym strasznym sku*wielem, ale cóż. Coś za coś. W tej książce Philip Blake jeszcze bardziej zachodzi za skórę nie tylko mieszkańcom Woodbury, ale także i czytelnikom. O ile czytając literaturę bardzo często zdarza mi się kibicować bohaterom, o tyle w tym wypadku wyczekuję z niecierpliwością chwili, gdy nikczemne rządy tegoż osobnika skończą się raz na zawsze.


"Czasem ofiara nie zdąży się nawet spostrzec, co ja dopadło  i kto wie, czy nie jest to być może, w pewnym sensie, najbardziej miłosierny sposób, aby odejść."

Ciekawą sprawą jest fakt, że w serialowej wersji "The Walking Dead" wydarzenia oraz postaci w nich występujące nieco pokrywają się z tymi książkowymi. Natomiast akcja rozgrywająca się w tym tomie bardzo często prezentuje nam coś zupełnie innego od serialowej fabuły. Wiem jak to wszystko zakończyło się na ekranie, ale jestem tym bardziej ciekaw jaki finał będę miał przyjemność obserwować w książkach. Czeka nas jeszcze część druga "Upadku Gubernatora", więc oczekuję na nią z niecierpliwością. Ten tom przygód w miasteczku Woodbury zdecydowanie wywarł na mnie pozytywne wrażenie i zaostrzył apetyt na kontynuację, więc zdecydowanie polecam fanom serii.

Zalecam jednak czytanie całego cyklu od tomu pierwszego, czyli "Narodzin Gubernatora". Najlepiej jest znać całą historię od podszewki.



Autor: Robert Kirkman, Jay Bonansinga
Gatunek: Horror
Seria / cykl wydawniczy: Żywe Trupy, tom 3, cz.1
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Liczba stron: 340
Ocena: 7/10

Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę".

Zobacz także:

5 comments

  1. Serialu nie oglądam, po książkę też nie sięgnę. Kompletnie nie moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę sięgnąć po tą powieść :)

    weronine-library.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. To może być coś ciekawego ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super książka a najlepsza jest końcówka!!!. Ale najlepiej zacząć od początku czyli od "Narodzin Gubernatora" wtedy wszystko będzie jasne kim jest tak naprawdę Filip Blacke.

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń