Recenzja książki "Królestwo łabędzi"

5/09/2013

Zoe Marriott jest jedną z mniej rozpoznawalnych autorek. Jednak znana jest z serii „Poza czasem” i jej pierwszego tomu „Cienie na Księżycu”. Tym razem prezentuje ona zupełnie inną historię, która jest drugim tomem ze wspomnianej serii. 

15-letnia Aleksandra mieszka wraz z rodziną na królewskim dworze w Farland. Niestety nie ma tak bliskich relacji ze swoim ojcem.  Z tego powodu dziewczyna spędza większość czasu ze swoją matką, która jest tak zwaną „mądrą wiedźmą” i od najmłodszych lat przekazuje jej tajniki wiedzy oraz umiejętność czerpania mocy z przyrody. Całe życie Aleksy diametralnie się zmienia, gdy jej ukochana rodzicielka ginie z łap straszliwej bestii, a jej ojciec odnajduje nową miłość swojego życia. Nowa królowa szybko pozbywa się pasierbów...


"Książkę tę dedykuję wszystkim brzydkim kaczątkom. 
Nie zazdrośćcie tym puszystym żółciutkim głuptaskom. 
To nie z nich wyrosną łabędzie".

Aleksandra zostaje wywieziona do sąsiedniego królestwa, a jej ukochani bracia zostają wygnani z dworu. Podczas przymusowych wakacji w ponurym Midland, dziewczyna przechodzi przemianę  Nowa znajomość z tajemniczym Gabrielem pomaga jej odnaleźć w sobie siłę, by uratować swoich braci i pomścić śmierć matki.

Autorka nie ukrywa, że pomysł na „Królestwo łabędzi” został zaczerpnięty z jednej z baśni Andersena, co jest odczuwalne przez całą lekturę. Jest to niezwykła opowieść z odrobiną magii i fantastyki, ale przede wszystkim przygody, oddania i miłości.

Aleksandra nie jest zwykłą dziewczyną, co można zaobserwować już na pierwszych stronach książki. Nie posiada urody typowej królewny, przez co jej szanse na dobre małżeństwo są nikłe. Ponadto, cechuje się bardzo buntowniczym charakterem, co nie jest pożądaną cechą u damy. Jednak upór pomaga jej zmierzyć się z przeciwnościami losu, jakie stają jej na drodze. Aleksandra chwilami przypominała mi Katniss z „Igrzysk Śmierci”, co oczywiście działało jak najbardziej na plus.

„Gdyby życzenia zamieniały się w konie, żebracy byliby wspaniałymi jeźdźcami.”

Niestety, minusem dla mnie było to, że cała akcja została rozwiązana w zaledwie kilku stronach. Autorka od początku skrupulatnie opisywała losy Aleksandry i gdy nieuchronnie zbliżałam się ku końcowi, pozostało mi tylko kilka stron, a sytuacja się jeszcze nie rozwiązała, to  przez chwilę myślałam, że będę miała przyjemność poznać dalsze losy Aleksandry w kolejnym tomie… Dlatego bardzo się zdziwiłam i przyznam, że zawiodłam, iż sprawa została tak prosto i bez zbytnich komplikacji załatwiona. Jednak trzeba przyznać, że jest to lekka i przyjemna książka, która nie mogłaby się w inny sposób zakończyć.

Założę się, że „Królestwo łabędzi” trafi do rąk większości czytelników poprzez swoją fantastyczną okładkę. Wydawnictwo Egmont trzyma poziom, gdyż to już kolejna książka o rewelacyjnej oprawie, która wyszła ich nakładem. Jeśli chodzi o język, którego użyła autorka, to jest jak najbardziej przyjemny i zrozumiały. Nie przypomina on tego używanego w baśniach, jednak posiada podobny, magiczny, charakter. Książkę czytało mi się bardzo szybko i na pewno na długo zapadnie w mojej pamięci.

Oczywiście, jak najbardziej polecam „Królestwo łabędzi” wszystkim tym, którzy tęsknią do lat dzieciństwa i fascynujących baśni, ale także tym, którzy, tak jak ja, lubują się w średniowiecznych klimatach. Znajdą tu także coś dla siebie fanatycy paranormal romance, jak i miłośnicy typu "złej królowej"... no, i szczęśliwych zakończeń :)

Autor: Zoe Marriott
Seria/cykl wydawniczy: Poza czasem, tom 2
Gatunek: Fantasy
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 264                        

Zobacz także:

7 komentarze

  1. Mam w planach tą pozycję, recenzja jeszcze bardziej mnie zachęca :) Jak miło, że bohaterka nie jest zjawiskowo piękna, ale za to ma "charakter:.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, dzięki temu główna bohaterka wiele zyskała w moich oczach :)

      Usuń
  2. Nie ukrywam, że bardzo chciałabym przeczytać tę książkę :) Bardzo podoba mi się fabuła i fajnie też przedstawiłaś ją w swojej recenzji. Świetny jest ten pierwszy cytat, chyba dedykacja autorki tak myślę :)
    To naprawdę jest drugi tom serii? Nie wiedziałam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starałam się jak najmniej "zaspoilerować" więc to co napisałam to tylko namiastka tej historii :) Pierwszy cytat to faktycznie dedykacja :) Pierwszym tomem z tej serii są "Cienie na księżycu" - można to łatwo zauważyć po grzbietach obu książek - są utrzymane w tym samym stylu :) Jednak oczywiście ich fabułą w żadne sposób się nie łączy :)

      Usuń
  3. niedługo będę ją miała z wymiany, muszę tylko szybciutko przeczytać książkę którą daję w zamian :P nie mogę się doczekać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie przeczytałaś książki, a już wiesz, że ją wymienisz?:D

      Usuń
  4. Chętnie sięgnę po tę książkę ;)

    OdpowiedzUsuń