Gra o tron sezon 04, odcinek 10: wrażenia (finał!) + recenzja sezonu
18 czerwca
Nie udało się niestety spisać naszych wrażeń z finałowego odcinka czwartego sezonu "Gry o tron" i udostępnić go jeszcze przed polską premierą telewizyjną. Było to naszą małą tradycją, ale na sam koniec już nie daliśmy rady.
Jednym z powodów było na pewno to, że finałowy odcinek był dość nietypowy, bo trwał aż ponad godzinę! Twórcy zaserwowali nam sporą dawkę wątków, uśmiercili kilku bohaterów i definitywnie zakończyli czwarty sezon serialu. Z jednej strony trochę smutno, ale z drugiej - "Gra o tron" jest o tyle specyficzna, że czasem aż chce się od niej trochę odsapnąć. A czasu na odpoczynek będzie aż nadto, bo sezon piąty planowany jest dopiero na rok 2015.
Z racji tego, że nie daliśmy rady umieścić posta na czas i z okazji finału - razem z naszymi wrażeniami po odcinku zapraszamy was także na krótką recenzję tego sezonu.
W ostatnim odcinku działo się naprawdę sporo! Została rozwinięta, bądź zakończona pokaźna ilość wątków. Ktoś wreszcie dociera do upragnionego celu, ktoś wyjawia najskrytszy sekret, ktoś ucieka, aż wreszcie - ktoś ginie. W finale spotykamy większość naszych ulubieńców. Jest Jon Snow, jest jego młodszy brat Bran, są także Lannisterowie (niektórzy z nich po raz ostatni, heh), Arya & Ogar, Brienne & Pod, Matka Smoków, Mance Ryder, Stannis Baratheon i ekipa... Będzie się działo, będzie zabawa!
Wszystko zaczyna się tam, gdzie się skończyło w poprzednim epizodzie. Jon Snow, co prawda dalej nic nie wie, ale kieruje swoje kroki wprost do obozowiska Dzikich. Patrzcie go, jaki hardy! Tam też w namiocie przyjdzie mu debatować z Królem za Murem o dalszych losach ich armii, ale debaty nie przyjdzie im dokończyć... Ale o tym cicho sza, bo to już za duży spojler. W każdym razie czytelnicy wreszcie doczekują się pewnego wydarzenia, którego ostatnio zabrakło. Nie do końca było to tak epickie jak w książkach i nie rozegrało się to w odpowiednim momencie, no ale trudno. Przynajmniej do tego doszło, bo już mieliśmy pewne obawy, że twórcy w ogóle przeinaczą fakty.
Tymczasem w Królewskiej Przystani Cersei usiłuje przywrócić do życia swego nowego psa, Górę. Generalnie naszej Królowej Regentce już ostro namieszało się we łbie, ale w zasadzie można powiedzieć - nic dziwnego, bo nie ma już chyba nic do stracenia (choć czytelnicy i tak wiedzą lepiej, hehe). Otóż Cersei stawia się swemu ojcu i nie chcąc hajtać się z homoLorasem, wypluwa mu w twarz całą prawdę o swych mrocznych występkach, a potem próbuje znów wkraść się w łaski swego bliźniaczego brata.
Natomiast u Khaleesi nie jest zbyt różowo, bo jej smoki zaczynają mocno dawać się we znaki mieszkańcom miasta. Podobnie zresztą jak bieda, która wielu z nich zagląda w oczy, po tym jak zostali wyzwoleni z kajdan, lecz pozostali bez pracy i miejsca zamieszkania. Namieszałaś Dany, oj namieszałaś...
Bran wreszcie, po wieloodcinkowej tułaczce, wreszcie dociera do pewnego miejsca i - mamy nadzieję - wątek z nim związany od tej pory okaże się o wiele ciekawszy. Poza tym spotykamy tu także dwa, wcześniej już wspomniane, duety: Arya & Ogar vs Brienne & Pod. Wątek nieco wyssany z palca, ale jakże ciekawie przedstawiony. Mała Starkówna okazuje się tu być zimnokrwistą wilczycą, ale od tej pory jej przygoda również nieco rozwinie skrzydła.
I wreszcie - dochodzimy także do momentu, gdy Jaimie postanawia wspomóc swego młodszego braciszka. Niekoniecznie chce widzieć Tyriona martwego, więc postanawia wreszcie coś z tym zrobić i wkracza do akcji. Wywołuje to nieoczekiwane konsekwencje i od tej pory w Królewskiej Przystani już nigdy nie będzie tak samo. To jest w zasadzie pewne.
Naprawdę mnóstwo się działo w tym odcinku i epizod ten dostarczył mnóstwa emocji i rozrywki. Przed sporą ilością postaci otwierają się teraz całkiem nowe drogi, którymi będą podążać, a my, już (albo dopiero) w przyszłym roku, będziemy ponownie towarzyszyć im w tej wędrówce. Jest to bez wątpienia jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy, finał sezonu "Gry o tron". Poza pozytywnymi wrażeniami, jest tu także nieco tych negatywnych, a wręcz smutnych. Nie jest to jednak w żadnym razie wada, ani zarzut, bo bardzo ważnym jest, aby produkcja (w zasadzie każda, bo nie tylko serial) wywoływała jakiekolwiek emocje u widzów. I tutaj naprawdę dostajemy solidną porcję. Z tym większym zainteresowaniem i niecierpliwością będziemy oczekiwać na kolejny sezon.
Co o czwartym sezonie "Gry o tron"?
Generalnie było bardzo dużo wędrówek, trochę mniej spisków niż zazwyczaj, ale za to otrzymaliśmy znacznie więcej odpowiedzi. I to odpowiedzi na bardzo ważne pytania, nad którymi zastanawialiśmy się już od samego początku serialu. Oczywiście nie sposób nie wspomnieć na wstępie o tym, że (nareszcie) zginął kolejny król Westeros, Joffrey Pierwszy Tego Imienia (i ostatni).
Poza wymienionymi aspektami, a tej serii mamy chyba rekordową ilość zmian w obsadzie aktorów.
A co ciekawego działo się na przestrzeni tych dziesięciu odcinków?
UWAGA! MEGA SPOJLERY!
Daenerys podbija miasto, wyzwala niewolników, a potem zabiera się za rządzenie.
Jej dwójka przybocznych (ex niewolników) zaczyna mieć się ku sobie.
Joffrey zostaje otruty na swoim ślubie, a wina spada na wuja Tyriona.
Jon wraca na Mur i szykują się do obrony przed Dzikimi, przy okazji paląc chatę Crastera.
Także Jaimie wraca do siebie, ale jego życie nie jest już takie samo.
Sam i Goździk wracają na Mur, ale wkrótce muszą się rozstać (nie na długo).
Ogar & Arya mają swoje pięć minut, ale poza tym tułają się po świecie.
Theon staje się bezwolnym sługą Ramsaya i nie chce zostać uratowanym przez swoją siostrę.
Sansa ucieka ze stolicy z Littlefingerem, który zabiera ją na Orle Gniazdo.
Stannis z Davosem zdobywają dofinansowanie i zbierają armię.
Cersei odbija przez cały sezon i chce ukatrupić Tyriona.
Tommen zostaje nowym królem Westeros, a Margaery próbuje wkupić się w jego łaski.
Oberyn Martell stacza pojedynek z Górą.
Brienne rusza w podróż, by odnaleźć córki Catelyn Stark.
Poza tym dzieje się jeszcze sporo ciekawych rzeczy, ktoś także ginie, ktoś zostaje wygnany, itd... Ale bez sensu ujawniać tu aż tyle kwestii.
W czwartym sezonie mamy bardzo wiele wszelakich zmian, czy to samej obsady, czy to zachowania bohaterów i motywów, którymi się kierują. Dla przykładu - Daenerys zabiera się za rządzenie, zamiast zebrać więcej ludzi i ruszyć wreszcie odzyskać Żelazny Tron. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że rządzenie nie wychodzi jej zbyt dobrze. No i szkoda, że pokazali tak mało smoków, bo te wyrośnięte bestie mają w sobie wielki potencjał i aż chce się je widzieć na ekranie w każdym odcinku.
Sezon miał wiele dobrych stron, ale w niektórych aspektach zawodził. W gruncie rzeczy można go jednak uznać za udany. Na pewno jest to serial zjawiskowy, świetnie zaprojektowany i jedyny w swoim rodzaju. Z niecierpliwością czekamy na kolejne sezony, a międzyczasie przeczytamy (wreszcie) "Taniec ze smokami".
Koniecznie dajcie znać co myślicie o finale sezonu, jak i o nim całym! Podzielcie się opinią w komentarzach!
Jednym z powodów było na pewno to, że finałowy odcinek był dość nietypowy, bo trwał aż ponad godzinę! Twórcy zaserwowali nam sporą dawkę wątków, uśmiercili kilku bohaterów i definitywnie zakończyli czwarty sezon serialu. Z jednej strony trochę smutno, ale z drugiej - "Gra o tron" jest o tyle specyficzna, że czasem aż chce się od niej trochę odsapnąć. A czasu na odpoczynek będzie aż nadto, bo sezon piąty planowany jest dopiero na rok 2015.
Z racji tego, że nie daliśmy rady umieścić posta na czas i z okazji finału - razem z naszymi wrażeniami po odcinku zapraszamy was także na krótką recenzję tego sezonu.
Uwaga, spojlery! Czytasz na własną odpowiedzialność!
W ostatnim odcinku działo się naprawdę sporo! Została rozwinięta, bądź zakończona pokaźna ilość wątków. Ktoś wreszcie dociera do upragnionego celu, ktoś wyjawia najskrytszy sekret, ktoś ucieka, aż wreszcie - ktoś ginie. W finale spotykamy większość naszych ulubieńców. Jest Jon Snow, jest jego młodszy brat Bran, są także Lannisterowie (niektórzy z nich po raz ostatni, heh), Arya & Ogar, Brienne & Pod, Matka Smoków, Mance Ryder, Stannis Baratheon i ekipa... Będzie się działo, będzie zabawa!
Wszystko zaczyna się tam, gdzie się skończyło w poprzednim epizodzie. Jon Snow, co prawda dalej nic nie wie, ale kieruje swoje kroki wprost do obozowiska Dzikich. Patrzcie go, jaki hardy! Tam też w namiocie przyjdzie mu debatować z Królem za Murem o dalszych losach ich armii, ale debaty nie przyjdzie im dokończyć... Ale o tym cicho sza, bo to już za duży spojler. W każdym razie czytelnicy wreszcie doczekują się pewnego wydarzenia, którego ostatnio zabrakło. Nie do końca było to tak epickie jak w książkach i nie rozegrało się to w odpowiednim momencie, no ale trudno. Przynajmniej do tego doszło, bo już mieliśmy pewne obawy, że twórcy w ogóle przeinaczą fakty.
Tymczasem w Królewskiej Przystani Cersei usiłuje przywrócić do życia swego nowego psa, Górę. Generalnie naszej Królowej Regentce już ostro namieszało się we łbie, ale w zasadzie można powiedzieć - nic dziwnego, bo nie ma już chyba nic do stracenia (choć czytelnicy i tak wiedzą lepiej, hehe). Otóż Cersei stawia się swemu ojcu i nie chcąc hajtać się z homoLorasem, wypluwa mu w twarz całą prawdę o swych mrocznych występkach, a potem próbuje znów wkraść się w łaski swego bliźniaczego brata.
Natomiast u Khaleesi nie jest zbyt różowo, bo jej smoki zaczynają mocno dawać się we znaki mieszkańcom miasta. Podobnie zresztą jak bieda, która wielu z nich zagląda w oczy, po tym jak zostali wyzwoleni z kajdan, lecz pozostali bez pracy i miejsca zamieszkania. Namieszałaś Dany, oj namieszałaś...
Bran wreszcie, po wieloodcinkowej tułaczce, wreszcie dociera do pewnego miejsca i - mamy nadzieję - wątek z nim związany od tej pory okaże się o wiele ciekawszy. Poza tym spotykamy tu także dwa, wcześniej już wspomniane, duety: Arya & Ogar vs Brienne & Pod. Wątek nieco wyssany z palca, ale jakże ciekawie przedstawiony. Mała Starkówna okazuje się tu być zimnokrwistą wilczycą, ale od tej pory jej przygoda również nieco rozwinie skrzydła.
I wreszcie - dochodzimy także do momentu, gdy Jaimie postanawia wspomóc swego młodszego braciszka. Niekoniecznie chce widzieć Tyriona martwego, więc postanawia wreszcie coś z tym zrobić i wkracza do akcji. Wywołuje to nieoczekiwane konsekwencje i od tej pory w Królewskiej Przystani już nigdy nie będzie tak samo. To jest w zasadzie pewne.
Naprawdę mnóstwo się działo w tym odcinku i epizod ten dostarczył mnóstwa emocji i rozrywki. Przed sporą ilością postaci otwierają się teraz całkiem nowe drogi, którymi będą podążać, a my, już (albo dopiero) w przyszłym roku, będziemy ponownie towarzyszyć im w tej wędrówce. Jest to bez wątpienia jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy, finał sezonu "Gry o tron". Poza pozytywnymi wrażeniami, jest tu także nieco tych negatywnych, a wręcz smutnych. Nie jest to jednak w żadnym razie wada, ani zarzut, bo bardzo ważnym jest, aby produkcja (w zasadzie każda, bo nie tylko serial) wywoływała jakiekolwiek emocje u widzów. I tutaj naprawdę dostajemy solidną porcję. Z tym większym zainteresowaniem i niecierpliwością będziemy oczekiwać na kolejny sezon.
Co o czwartym sezonie "Gry o tron"?
Generalnie było bardzo dużo wędrówek, trochę mniej spisków niż zazwyczaj, ale za to otrzymaliśmy znacznie więcej odpowiedzi. I to odpowiedzi na bardzo ważne pytania, nad którymi zastanawialiśmy się już od samego początku serialu. Oczywiście nie sposób nie wspomnieć na wstępie o tym, że (nareszcie) zginął kolejny król Westeros, Joffrey Pierwszy Tego Imienia (i ostatni).
Poza wymienionymi aspektami, a tej serii mamy chyba rekordową ilość zmian w obsadzie aktorów.
A co ciekawego działo się na przestrzeni tych dziesięciu odcinków?
UWAGA! MEGA SPOJLERY!
Daenerys podbija miasto, wyzwala niewolników, a potem zabiera się za rządzenie.
Jej dwójka przybocznych (ex niewolników) zaczyna mieć się ku sobie.
Joffrey zostaje otruty na swoim ślubie, a wina spada na wuja Tyriona.
Jon wraca na Mur i szykują się do obrony przed Dzikimi, przy okazji paląc chatę Crastera.
Także Jaimie wraca do siebie, ale jego życie nie jest już takie samo.
Sam i Goździk wracają na Mur, ale wkrótce muszą się rozstać (nie na długo).
Ogar & Arya mają swoje pięć minut, ale poza tym tułają się po świecie.
Theon staje się bezwolnym sługą Ramsaya i nie chce zostać uratowanym przez swoją siostrę.
Sansa ucieka ze stolicy z Littlefingerem, który zabiera ją na Orle Gniazdo.
Stannis z Davosem zdobywają dofinansowanie i zbierają armię.
Cersei odbija przez cały sezon i chce ukatrupić Tyriona.
Tommen zostaje nowym królem Westeros, a Margaery próbuje wkupić się w jego łaski.
Oberyn Martell stacza pojedynek z Górą.
Brienne rusza w podróż, by odnaleźć córki Catelyn Stark.
Poza tym dzieje się jeszcze sporo ciekawych rzeczy, ktoś także ginie, ktoś zostaje wygnany, itd... Ale bez sensu ujawniać tu aż tyle kwestii.
W czwartym sezonie mamy bardzo wiele wszelakich zmian, czy to samej obsady, czy to zachowania bohaterów i motywów, którymi się kierują. Dla przykładu - Daenerys zabiera się za rządzenie, zamiast zebrać więcej ludzi i ruszyć wreszcie odzyskać Żelazny Tron. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że rządzenie nie wychodzi jej zbyt dobrze. No i szkoda, że pokazali tak mało smoków, bo te wyrośnięte bestie mają w sobie wielki potencjał i aż chce się je widzieć na ekranie w każdym odcinku.
Sezon miał wiele dobrych stron, ale w niektórych aspektach zawodził. W gruncie rzeczy można go jednak uznać za udany. Na pewno jest to serial zjawiskowy, świetnie zaprojektowany i jedyny w swoim rodzaju. Z niecierpliwością czekamy na kolejne sezony, a międzyczasie przeczytamy (wreszcie) "Taniec ze smokami".
Koniecznie dajcie znać co myślicie o finale sezonu, jak i o nim całym! Podzielcie się opinią w komentarzach!
3 comments