­

Recenzja książki "Malowany Człowiek" Księga I oraz II

16 kwietnia

"Z oddali dobiegł odgłos wielkiego rogu..."


Tak też zaczyna się pierwszy tom książki debiutującego (wtedy) autora, Petera V. Bretta. Te słowa bardzo wryły się w pamięć Marcinowi Mortce, który przekładał teksty Bretta na nasz ojczysty język. "Pierwszy tom tłumaczyłem z zapartym tchem..." - mówił polski autor. I nic dziwnego, bowiem "Malowany Człowiek" to naprawdę wstrząsająca wizja, a dziś twórczość Petera podbija świat. Pisał książki, z których nie miał nadziei żyć... Skończyło się zgoła inaczej.

Na samym początku wypada wspomnieć, iż Demoniczny Cykl, jak został ochrzczony, jest planowany na 5 tomów. W Polsce natomiast każdy z tych tomów zostanie wydany (przynajmniej do tej pory tak było) w dwóch częściach. Tak więc mamy, dla przykładu, "Malowany Człowiek" księga I oraz księga II. Sam kiedyś wpadłem w pułapkę...



Pamiętam ten dzień. Na księgarnianej półce ujrzałem świetną okładkę z zakapturzonym człowiekiem, a po zerknięciu na tył oraz przejrzeniu zawartości... Już wiedziałem, że muszę to mieć. Tak też zaczęła się moja przygoda z Peterem V. Brettem, Marcinem Mortką oraz, poniekąd, Dominikiem Brońkiem (ilustratorem), choć prace tego trzeciego miałem już przyjemność gdzieś oglądać. To osobliwe trio po dziś dzień wychwalam pod niebiosa... W każdym razie - książkę zakupiłem i z uśmiechem na twarzy skierowałem swe kroki do domu. Jakież było me zdziwienie, gdy okazało się, że w rękach trzymam księgę II... Oczarowany treścią i oprawą graficzną, nie zwróciłem uwagi na to, iż nie była to część pierwsza, a druga... No nic, po niedługim czasie nabyłem poprzedniczkę i pewnego wieczora usiadłem przy lekturze... Ocknąłem się następnego dnia, po przewróceniu ostatniej strony. Powieść wciągnęła mnie bez reszty i nawet nie zauważyłem, iż spędziłem nad nią całą noc, ba!, kompletnie nie chciało mi się spać. Chciałem więcej! Przyszło mi jednak nieco poczekać na kontynuację... Mimo wszystko, oba tomy "Malowanego Człowieka" mają ponad 800 stron... To był mój niewątpliwy rekord, jeśli chodzi o czytanie "bez przerwy". Najprawdopodobniej rekord nie do pobicia. Nic dziwnego zatem, iż do twórczości Petera V. Bretta pałam ogromnym entuzjazmem, a na jego kolejne książki czekam z wywieszonym językiem...

O czym jest powieść? Najlepiej przytoczyć tu słowa Jarosława Grzędowicza, które prosto i zwięźle tłumaczą podstawę wykreowanego przez Bretta świata: "Dzień należy do ludzi, noc do demonów. Podzielony świat, w którym nie można oddalić się od chronionego runicznymi znakami miejsca, by zawsze zdążyć doń przed zmrokiem." W takiej właśnie rzeczywistości, bardzo oryginalnej, a także przerażającej, żyją bohaterowie książki. Arlen, Leesha oraz Rojer. Dzieciaki, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego, jednak przeznaczenia nie da się oszukać... Zdecydowanie to Arlen Bales jest tu jedną z najważniejszych postaci. Autor ukazuje losy młodego chłopca, który na pierwszy rzut oka nie wydaje się nikim wyjątkowym. Jednak życie weryfikuje... Każdy kolejny dzień przynosi ze sobą coś nowego, a każda kolejna przetrwana noc może być powodem do radości. Demony są bowiem bezlitosne, o czym mały mieszkaniec Potoku Tibbeta niebawem się przekonuje...

„Każde dziecko pewnego dnia musi sobie zdać sprawę, że dorośli również popełniają błędy i okazują słabość, tak jak wszyscy inni. Następnego dnia, czy tego chce czy nie, nie jest już dzieckiem.”

nie mniejszą uwagą Brett opisuje losy Leeshy, młodej dziewczyny zamieszkującej Zakątek Drwali, której życie również dało w kość. Jest też i młody Rojer, któremu demony odebrały rodzinę, ale przygarnięty przez Arricka Słodką Pieśń wkrótce idzie w jego ślady i staje się minstrelem, zarabiając na chleb za pomocą akrobacji i gry na skrzypcach. W trakcie fabuły ta trójka staje się coraz starsza i zaczynają patrzeć na świat trzeźwiej. Uczą się, dorastają i wkrótce widzą dokładnie w jakiej rzeczywistości przyszło im żyć. Ludzkość pogrążona w wiecznym strachu, nie mogąca oddalić się od swych siedzib więcej niż o pół dnia drogi, aby zdążyć do domu przed zachodem słońca i móc skryć się za, nie zawsze niezawodną, barierą runiczną.

Książka, jak już wspomniałem - wciągnęła mnie momentalnie. Nie nudziłem się przy niej ani przez sekundę, łapczywie pochłaniając każde zdanie, jakim raczył mnie autor. Niewątpliwe zasługi ma tu Marcin Mortka. Gdyby nie jego przekład, to na pewno nie czytałoby się tego z taką przyjemnością. No i cóż, oczywiście nie należy zapomnieć o Dominiku Brońku, którego genialne ilustracje dopełniają dzieła. Ta wielka trójca, zupełnie jak główni bohaterowie powieści, zawładnęła mną w takim stopniu, że chciałem więcej... Więcej książek Bretta, więcej książek Mortki, więcej ilustracji Brońka! Do tego dążę w dalszym ciągu. W każdym razie - wizja świata przedstawiona przez autora Demonicznego Cyklu jest doprawdy wstrząsająca i oryginalna. Niewątpliwie, Peter ma wielki talent i potrafi świetnie przelać na papier swoje myśli. Wszystko tu jest po prostu dziełem sztuki. Postacie, fabuła, krainy, a także same demony - są przemyślane świetnie. Tu po prostu nie ma niedoskonałości. 

Tak, Peter V. Brett to jeden z moich ulubionych pisarzy i tak - polecam jego książki każdemu, kto jeszcze nie czytał. Ja miałem przyjemność jedynie dwukrotnie pochłonąć "Malowanego Człowieka" (obie księgi), ale gdybym mógł, sięgnąłbym po niego jeszcze nie raz. 

Autor: Peter V. Brett
Tłumaczenie: Marcin Mortka
Ilustracje: Dominik Broniek
Gatunek: Fantasy
Seria / cykl wydawniczy: Demoniczny Cykl, tom 1, księga I i II
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 504, 320
Ocena: 10/10!

Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę".

Zobacz także:

Łączna liczba wyświetleń

783,125