Recenzja komiksu Biały Orzeł. Pierwszy lot

6/23/2014

Śledziłem ten projekt z zainteresowaniem prawie od początku i gdy wreszcie komiksy o polskim superbohaterze trafiły w moje ręce... Cóż, muszę powiedzieć, że byłem podjarany niczym kilkuletni chłopiec, który dostał nową zabawkę. Czy - co bardziej pasuje do czasów współczesnych - nową grę. W każdym razie muszę przyznać, że sam jeszcze kilka dobrych lat temu marzyłem o wydaniu swojego komiksu. Były nawet jakieś nieśmiałe przymiarki, był też i mój "polski superbohater". Pomysł jednak, jak wiele innych przedtem i potem, spalił na panewce. Tym jednak większym podziwem darzę twórców Białego Orła i z tym większym entuzjazmem podszedłem do ich produkcji.


Wydawać by się mogło, że skoro komiks do tej pory (jesteśmy tuż po wydaniu 7 zeszytu) utrzymał się na naszym rynku, co nie jest w obecnych czasach łatwe, to musi być naprawdę dobry. Musi mieć w sobie to coś. I powiem szczerze... Ma. Od razu mogę stwierdzić, że warty jest zakupu, a po szczegóły zapraszam do recenzji.


"Aleks Poniatowski wypadł z biurowca. Nie miał prawa przeżyć. Złamał nie tylko większość kości w swoim ciele, ale i podstawową zasadę - uciekł z objęć śmierci. Cztery lata później, dzięki specjalnej surowicy, powraca jako superbohater, Biały Orzeł. Nie pamiętając szczegółów wypadku, poszukuje swojego zaginionego ojca, osób, które usiłowały go zgładzić oraz... ukochanej żony. W walce z niebezpieczeństwami, które grożą Polsce, korporacją Techcorp oraz jego dawnym przyjacielem  Wiktorem Rossem, wspiera go młody geniusz i wynalazca - Hudini."

Powyższy tekst znajdziemy na odwrocie okładki "Pierwszego lotu", więc od razu wiemy z czym będziemy mieć do czynienia. Informacja dość zwięzła, ale jednocześnie zawierająca w sobie całą kwintesencję komiksu. Nasz główny bohater jest, podobnie jak Batman, czy Iron Man, dość nadzianym kolesiem. Do sukcesu doszedł swoją ciężką pracą. Założył własną firmę i zasiadł na stanowisku prezesa. Jednakże pewnego dnia stało się coś, co zupełnie odmieniło losy Aleksa Poniatowskiego. 
"- Zaprzestań oporu. To bezcelowe.
- Straszny z ciebie gaduła."

Pierwszy numer rozpoczyna się wtargnięciem Białego Orła do biurowca korporacji Techcorp. Udaje się tam w poszukiwaniu surowicy, jednak przy okazji zgarnia potężny łomot od "nowego ochroniarza". Nasz polski superbohater tego dnia ma niesamowitego pecha, bo z deszczu wpada pod rynnę - a konkretniej - z rozbitego okna trafia wprost pod pędzący pociąg. To był ewidentnie jego zły dzień, jednak gdy nasz heros leży nieprzytomny, my w międzyczasie, za sprawą chwilowych przebłysków, możemy poznać sporo interesujących rzeczy na temat jego przeszłości. Tak naprawdę później robi się już tylko ciekawiej i bardziej emocjonująco. A to nasz bohater zbiera kolejny łomot, a to znowu sam komuś nieźle przywali... Na pewno nie byłoby tak kolorowo, gdyby nie pomoc pewnego tajemniczego sojusznika, który pojawia się w odpowiednim momencie i pomaga Białemu w walce. Sprzymierzeńców jest jednak zdecydowanie mniej niż przeciwników, których z biegiem akcji nam się namnaża. Na kolejnych kartach komiksu odkrywamy coraz więcej z przeszłości głównego bohatera, jednocześnie przeżywając z nim nowe przygody, a dzieje się naprawdę sporo.


"Pierwszy lot" jest dość obszerną produkcją, bo dzieli się aż na 3 części zebrane w jednym komiksie. Tomik ma więc łącznie 100 stron akcji, poprzetykanych a to stroną z gazety, a to kartką dziennika, czy wreszcie korespondencją mailową - wszystko to dotyczące fabuły. Na samym końcu mamy także ciekawe szkice, grafiki postaci i kadry. Tak więc poza zagłębianiem się w przygody Białego Orła możemy zobaczyć także jak wyglądała jego produkcja, co jest bardzo interesujące. Jak na komiks przystało - czyta się go dość szybko i nie ma tu nadmiaru tekstu. Główną rolę odgrywa tu przede wszystkim akcja. Są wybuchy, bijatyki i w zasadzie brakuje tu chyba tylko jakiegoś porządnego romansu. Nie tęskno mi jednak do tego, ale znając życie i tak prędzej czy później to nastąpi. Można śmiało stwierdzić, że dorobiliśmy się, mam tu na myśli Polskę, swojego własnego, dopiero raczkującego, Marvela. Kadry, choć czasem mogłyby być nieco bardziej dopracowane, wyglądają jak żywcem wyjęte z produkcji amerykańskiego tytana komiksowego. Dynamiczne sceny, bardzo dobrze wykreowane postaci, świetnie skonstruowane dialogi (którym oczywiście nie brakuje również humoru), odpowiednia kolorystyka... Biały Orzeł już na starcie ma u mnie naprawdę wielkiego plusa. Jedynym mankamentem, który dawał mi się we znaki w trakcie lektury były (nie zawsze, ale często) niedopracowane twarze bohaterów. Czasami nie byli wręcz podobni do samych siebie, ale liczę, że w kolejnych numerach będzie już tylko coraz lepiej. Wiele czasu upłynęło, nim w końcu zapoznałem się z Białym Orłem i naprawdę żałuję, że nie udało mi się to szybciej.
"Im więcej osiągasz, tym bardziej czujesz się nieśmiertelny."

Polecam gorąco wszystkim fanom komiksu, szczególnie tych marvelowskich produkcji. Choć nie jest to na pewno to samo i niektórzy mogą nieco narzekać na pewne aspekty, to jednak zdecydowanie warto sięgnąć. Do pełni szczęścia brakuje mi tylko wprowadzenia nowych serii komiksowych, gdzie prym będą wiedli inni polscy superbohaterowie, a całość złoży się na tak rozbudowane uniwersum, jakie stworzyli scenarzyści i graficy Marvela. Na tym etapie są to jednak tylko głośno wypowiadane marzenia, bo na polskim rynku komiksowym nie jest łatwo się utrzymać. Życzę jednak powodzenia wydawnictwu Wizuale i tymczasem zabieram się za lekturę kolejnego zeszytu, czyli #04.

Autorzy: Adam Kmiołek, Maciej Kmiołek
Seria/cykl wydawniczy: Biały Orzeł #1,2,3
Gatunek: Komiks / Science-fiction
Wydawnictwo: Wizuale
Liczba stron: 100               
Ocena: 8/10

*Strona z komiksu pochodzi ze strony www.wizuale.com
Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę".

Zobacz także:

2 komentarze

  1. Dzisiaj został wydany siódmy zeszyt, więc nie przed. :)
    Ale fakt, PBBO jest wart uwagi, tym bardziej, że wydanie zbiorcze pierwszych trzech zeszytów to raptem 19 zł... Każdy kolejny to dycha, ale jak wspomniałeś nasz rynek jest ubogi w komiksy, a zwłaszcza superbohaterskie. Sam jestem po sześciu zeszytach i jutro udaję się do empika po kolejny. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za uwagę i komentarz :) Pisałem jeszcze przed premierą i nie wiedziałem, że to już dziś wychodzi kolejny zeszyt :)

    OdpowiedzUsuń