Recenzja komiksu Biały Orzeł #06 - Polowanie
02 września
Po epickiej historii rozgrywającej się w stolicy Polski (PB#04-05) przyszła pora na wizytę na bardziej ustronnych terenach. Tym razem Biały Orzeł, nasz narodowy superbohater - ach, coraz bardziej żałuję, że tak nie jest naprawdę - migruje do Szklarskiej Poręby. Wszechogarniający mróz i słaba widoczność nie ułatwią naszemu bohaterowi misji, której się podjął. Otóż nasz zamaskowany heros wyruszył upolować ducha z miejscowych legend, a konkretniej - tajemnicze leśne stworzenie, które podobno porywa w górach niewiasty. Hudini, nieodłączny pomocnik bohatera, nie jest do końca przekonany czy to w ogóle był dobry pomysł, a poza tym - nie tak wyobrażał sobie obiecany urlop...
W tym numerze kolejny nowy towarzysz Białego Orła i jeszcze jeden przebiegły złoczyńca. Może nieco mniej akcji niż ostatnio, bo nie ma całej masy potworów, ale trochę się dzieje. Po więcej zapraszam serdecznie do recenzji.
Biało-czerwony bohater udaje się ze specjalną misją na zaśnieżone i mroźne tereny. Miał to być podobno urlop, ale Aleksowi chyba nieobce jest pojęcie pracoholizmu, bo w pełnym stroju przeczesuje tereny w poszukiwaniu złowieszczego stwora, który podobno gdzieś się tu w pobliżu czai. Na swej drodze nasz heros napotka niespodziewanego mężczyznę o aparycji niedźwiedzia i z góralskim akcentem. Dojdzie do starcia, jednak bardzo szybko okaże się, że obaj są tu tak naprawdę w tym samym celu. Zarówno nowo poznany Dziki Góral (skrzyżowanie Janosika i Szablozębego z X-Manów), jak i Biały Orzeł chcą odnaleźć potwora, demona, czy cokolwiek to jest i spuścić mu niezły łomot za jego nikczemne uprowadzanie dziewcząt.
W tym numerze wyjątkowo szybko dochodzimy do finału, mamy kilkustronicową rozpierduchę i błyskawicznie przygoda się kończy. Przyznam szczerze, że mój apetyt tym razem nie został zaspokojony i czegoś wyraźnie mi tu brakowało. Mroźny i surowy klimat gór wydaje się być całkiem interesującą nową alternatywą dla miejskiej dżungli, jednakowoż czegoś mi tu wyraźni zabrakło. Sam nowy "przyjaciel" (umownie tak go nazwijmy) Orła jest zbyt podobny do wspomnianego już mutanta z Marvela, chociaż nie mówię, że nie chciałbym go już więcej spotkać na łamach komiksu. Wręcz przeciwnie - postać wymaga może odrobiny "dopieszczenia", ale może okazać się interesująca. Tym bardziej zapałałem sympatią do tego osiłka, gdy zdarzyło mu się ocalić skórę BO, który był przez moment w nielichych opałach. No i właśnie - nasz główny zamaskowany superheros zbyt dużo tu nie zdziałał. Prym wiódł tu Góral razem z nowym (długonosym) przeciwnikiem, który prawie spuścił niezłe bęcki Orłowi.
Na samym końcu zeszytu twórcy serwują nam interesujący epilog, który zwiastuje... Ej, przecież nie mogę wam tego zdradzić! O tym musicie przeczytać sami i choć #06 nie był może najlepszym numerem, to jednak zachęcam serdecznie do sięgnięcia po tę serię i sam zabieram się za kolejny zeszyt!
W tym numerze kolejny nowy towarzysz Białego Orła i jeszcze jeden przebiegły złoczyńca. Może nieco mniej akcji niż ostatnio, bo nie ma całej masy potworów, ale trochę się dzieje. Po więcej zapraszam serdecznie do recenzji.
Biało-czerwony bohater udaje się ze specjalną misją na zaśnieżone i mroźne tereny. Miał to być podobno urlop, ale Aleksowi chyba nieobce jest pojęcie pracoholizmu, bo w pełnym stroju przeczesuje tereny w poszukiwaniu złowieszczego stwora, który podobno gdzieś się tu w pobliżu czai. Na swej drodze nasz heros napotka niespodziewanego mężczyznę o aparycji niedźwiedzia i z góralskim akcentem. Dojdzie do starcia, jednak bardzo szybko okaże się, że obaj są tu tak naprawdę w tym samym celu. Zarówno nowo poznany Dziki Góral (skrzyżowanie Janosika i Szablozębego z X-Manów), jak i Biały Orzeł chcą odnaleźć potwora, demona, czy cokolwiek to jest i spuścić mu niezły łomot za jego nikczemne uprowadzanie dziewcząt.
W tym numerze wyjątkowo szybko dochodzimy do finału, mamy kilkustronicową rozpierduchę i błyskawicznie przygoda się kończy. Przyznam szczerze, że mój apetyt tym razem nie został zaspokojony i czegoś wyraźnie mi tu brakowało. Mroźny i surowy klimat gór wydaje się być całkiem interesującą nową alternatywą dla miejskiej dżungli, jednakowoż czegoś mi tu wyraźni zabrakło. Sam nowy "przyjaciel" (umownie tak go nazwijmy) Orła jest zbyt podobny do wspomnianego już mutanta z Marvela, chociaż nie mówię, że nie chciałbym go już więcej spotkać na łamach komiksu. Wręcz przeciwnie - postać wymaga może odrobiny "dopieszczenia", ale może okazać się interesująca. Tym bardziej zapałałem sympatią do tego osiłka, gdy zdarzyło mu się ocalić skórę BO, który był przez moment w nielichych opałach. No i właśnie - nasz główny zamaskowany superheros zbyt dużo tu nie zdziałał. Prym wiódł tu Góral razem z nowym (długonosym) przeciwnikiem, który prawie spuścił niezłe bęcki Orłowi.
Na samym końcu zeszytu twórcy serwują nam interesujący epilog, który zwiastuje... Ej, przecież nie mogę wam tego zdradzić! O tym musicie przeczytać sami i choć #06 nie był może najlepszym numerem, to jednak zachęcam serdecznie do sięgnięcia po tę serię i sam zabieram się za kolejny zeszyt!
Seria/cykl wydawniczy: Biały Orzeł #06
Gatunek: Komiks / Science-fiction
Wydawnictwo: Wizuale
Liczba stron: 30
Ocena: 6/10
*Strona z komiksu pochodzi ze strony www.wizuale.com
Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę".
0 comments