Recenzja książki "Sezon burz"

12 lutego

Najnowszą książkę Andrzeja Sapkowskiego przeczytałem jakoś zaraz po Sylwestrze, jednak aż do tej pory analizowałem sobie tę powieść kilkakrotnie i zastanawiałem się jak tu ubrać w słowa to, co mi siedzi w głowie. Najpierw oczywiście musiałem też dojść do tego, co mi w tej głowie tak naprawdę siedzi, bo z jednej strony cieszyłem się z możliwości odwiedzenia starego kumpla Geralta i przeżycia wspólnie jeszcze jednej przygody w jego mrocznym świecie, a z drugiej... Cóż, no po prostu trochę się zawiodłem. Wydawnictwo SuperNowa ni z tego, ni z owego wypuściło nową książkę na rynek, a tysiące fanów wręcz rzuciło się na nową publikację. Czy było warto? Tu zdania są bardzo podzielone... Opinie krążą przeróżne. Cóż, ja na pewno jedno mogę powiedzieć - to nie jest już ten sam wiedźmin....


Wydarzenia rozgrywające się tutaj nie mają miejsca w przyszłości wiedźmina, nie są też przygodami przeżytymi w czasach młodości. Fabuła nie ma określonego czasu (chyba że mi coś umknęło), w którym rozgrywa się akcja, więc można jedynie domniemywać. W każdym razie - jest to taka osobna przygoda, która dzieje się jeszcze przed samą wiedźmińską sagą. O samej fabule chyba jednak nie warto pisać, bo wielu (naprawdę wielu) zrobiło to przede mną, zatem chyba każdy już wie o co się tu tak naprawdę rozchodzi.

Bardzo przyjemnym doświadczeniem była możliwość powrotu do świata Geralta z Rivii, ale... No właśnie - ale. Ale tak naprawdę czułem się trochę tak, jakbym nie do końca trafił w to samo miejsce. Jak gdybym był gdzieś obok, gdzieś gdzie Geralt nie jest prawdziwym Geraltem, Jaskier nie jest do końca Jaskrem i tak dalej... Mam wrażenie, że Sapkowski mocno wypadł z formy, a już na pewno jeśli chodzi o pisanie na ten właśnie temat. Książki o białowłosym zabójcy potworów czytałem już sporo czasu temu, choć kilka razy zdarzyło mi się odświeżyć niektóre tomy (nie wszystkie jednak). Zarówno pięcioksiąg, jak i zbiory opowiadań są dla mnie jednymi z najlepszych książek ówczesnej polskiej literatury fantastycznej. Nie jestem jakimś psychofanem, ale jednak ten świat jest jednym z tych, które najmocniej do mnie trafiły. Czuję się tam jak w domu (można by rzec), ale czytając "Sezon burz" nie miałem już takiego uczucia. Geralt stracił tu swoją wyjątkową osobowość, w ogóle wszystkie postaci (te znane mi już wcześniej) stały się nieco obce... Być może jest to spowodowane tym, że tych moich starych znajomych już długo nie odwiedzałem, jednak śmiem twierdzić, że to autor nie do końca sprostał zadaniu.

Niektórzy oczywiście powiedzą, że książka jest skokiem na kasę... No, bo przecież Sapkowski niejednokrotnie powtarzał, że Wiedźminów dalszych nie będzie i basta. Trach! I są... Proszę bardzo, zapraszam! Dla kogo egzemplarz? Och, dla ciebie, ciebie, ciebie i ciebie? Proszę bardzo, kupujcie. Jeden tysiączek, dwa tysiączki, trzy... No pewnie, że AS chciał na tym zarobić. Nikt przecież nie pisze książek za darmo, a biorąc pod uwagę niesamowitą popularność gier komputerowych od CD Projekt RED... Wiele osób zrobiłoby to samo na jego miejscu. Cóż, ale nie sprostał do końca. Wiem - zdania są podzielone. Jedni czuli się tu jak w domu, a drudzy - tak jak ja - odwiedzili po latach starych przyjaciół, z którymi nie mieli już wspólnych tematów do rozmów. Już nawet sama fabuła nie okazała się jakaś wyrafinowana. Nie mówię, że było nudno, ale nie odczułem żadnego powiewu świeżości, nic mnie jakoś nie zaskoczyło, ani nie wprawiło w zachwyt. Szczerze mówiąc, to nie jestem pewny czy do tej książki jeszcze kiedykolwiek wrócę. Może lepiej, gdyby Sapkowski nie popełnił tejże publikacji? Sam nie wiem... Rynek wydawniczy na pewno potrzebował takiego ostrego kopa w dupę, co na pewno panu Andrzejowi się udało, ale czy było warto? Wylano hektolitry hejtu, jednakże pojawiło się też mnóstwo pieśni pochwalnych i w ogóle... Bijmy pokłony... Come on. Moim zdaniem książka nie zasługuje ani na zjechanie jej od góry do dołu, ale nie rozumiem też jakim cudem przez innych jest tak zachwalana. Dla mnie nie było rewelacji. Jestem gdzieś pomiędzy w tej wielkiej czytelniczej bitwie. Zatem zgodnie ze swoim stanowiskiem takąż i ocenę wystawię... Przeciętniak. I dziękuję.


Przez miesiąc zbierałem się, żeby w końcu ten tekst napisać, więc nie będę już na siłę przedłużać. I kamień z serca, można iść do przodu. Fani Sapkowskiego i tak przeczytają (lub już dawno to zrobili). jednak ci, którzy twórczości pisarza nie znają... Cóż, może i warto przeczytać? Nie znając innych książek z Geraltem, Jaskrem i Yennefer raczej się nie zawiedziecie. Proszę jednak czytać na własną odpowiedzialność. Ja umywam ręce. ;)

Autor: Andrzej Sapkowski
Gatunek: Fantasy
Seria / cykl wydawniczy: Podobno gdzieś koło Wiedźmina to stoi...
Wydawnictwo: Supernowa
Liczba stron: 404
Ocena: 5/10

Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę".

Zobacz także:

13 comments

  1. Jestem jedną z tych co to Wiedźmina nie czytały i może właśnie warto zacząć najpierw od tej książki jeśli tak jak piszesz niby jest, ale jednak nie do końca połączona z tym wiedźminem i tyczy się to dziejów PRZED a nie PO. Nigdy się każdemu nie dogodzi, jedni są tacy drudzy tacy inni jeszcze inni :D Ja po książkę sięgnę z samej ciekawości czym się ludzi zachwalają jak i czemu mają złe zdanie na jej temat :) od tak, takie obiektywne spojrzenie na książkę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym chyba nie polecała. W starej sadze i opowiadaniach czytelnik się orientuje stopniowo, kto jest kim, co to za świat i jak funkcjonuje. Z tej nie dowiesz się chociażby tego, kim (albo i czym) w zasadzie jest wiedźmin. "Sapek" pewnych rzeczy nie powtarza, nie przedstawia na nowo, więc nowemu czytelnikowi może jednak, choć fabularnie się ściśle z poprzednimi książkami nie wiąże, brakować paru kawałków układanki. Wiedział, że sięgną po tę książkę ci, którym poprzednie zabrały kilka lat młodości i zmieniły spojrzenie na fantastykę. Zmieniły tym, że nie jest to świat magii i miecza bajkowy, z dobrem i złem, ale brudny, ponury, zaskakująco podobny do naszego i z moralnością w odcieniach ciemnej szarości. Jest to też świat, w którym można znaleźć analogie do problemów, jakie i nas dotykają (lub jakie przynajmniej obserwujemy w telewizji). A "Sezon burz" to lekka opowiastka zaspokajająca nieco tęsknotę za Geraltem i za uczuciami, które towarzyszyły odkrywaniu sagi, gdy się miało lat 12, 15, czy 18.
      Zacznij jednak lepiej klasycznie, od opowiadań. One wprowadzają w świat, klimat, bohaterów, a też bywają zabawne i mają cudowne koncepty. Potem, w pięcioksięgu, robi się bardzo ponuro i skomplikowanie - ale wtedy już nie można się oderwać.Możesz ewentualnie między opowiadania a właściwą sagę wcisnąć "Sezon burz".

      Usuń
    2. Fakt, po wnikliwszej analizie i przeczytaniu twojego komentarza również stwierdzam, że najlepiej byłoby zacząć przygodę z Sapkiem jednak od opowiadań.

      Usuń
  2. Niestety mnie do całej serii nijak nie ciągnie, więc nawet się cieszę, że oceniasz ją tak nisko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się wcale nie ciesze, że oceniam książkę tak nisko - słowo :)

      Usuń
  3. Mimo że jestem wielką fanką sagi wiedźmińskiej, nie byłam zawiedziona. Do kontynuacji podeszłam bez wielkich oczekiwań, więc pewnie i nie miałam czym się rozczarować. Jedno co mnie raziło, to fakt, że Geralt przez całą książkę wydawał się jakby... starszy. Bardziej naiwny, bardziej zmęczony. Mimo wszystko radość z tego, że mogłam wrócić do świata Wiedźmina i poznać jakąkolwiek historię z nim związaną dała mi tak dużo radości, że nie zwróciłam uwagi na mankamenty. (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba jakoś też nie podchodziłem do tego z wygórowanymi oczekiwaniami, ale jednak się zawiodłem. Również się cieszę, że mogłem wrócić do tego świata, który znam już od tylu lat... Jednak to zdecydowanie nie było to samo.

      Usuń
  4. Szczerze mówiąc, to moja chęć na czytanie tej książki zupełnie "oklapła" :P Uwielbiam sagę o wiedźminie i liczyłam na coś właśnie w tym stylu, a tu taki zawód :( No nic, pewnie i tak w końcu się do niej dobiorę bo stoi już na półce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby nikt nie zrozumiał mnie źle - to właśnie jest "coś w tym stylu" - czyli w stylu Wiedźmina, jednak do pierwowzoru trochę tu jednak brakuje. A w zasadzie sporo, bo czyta się to tak, jakby ktoś próbował Sapkowskiego naśladować i nie do końca mu się to udało.

      Usuń
  5. Jak tylko usłyszałam, że AS piszę nową książkę o Geralcie wpadłam w wielką euforię, ale z biegeim czasu rosły moje obawy - właśnie, że to nie będzie już to samo, bohaterowie jacyś obcy się staną. Może dlatego też nie sięgnełam jeszczę po tę pozycję, z tej wielkiej obawy przed rozczarowaniem. Myślę, że w końcu nie wytrzymam i przeczytam,a wtedy albo się zakocham, albo będę żałować tego posunięcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już sporo czasu temu słyszałem, że Sapkowski bierze się za nową książkę, choć wcześniej przez wiele lat powtarzał, że Wiedźmin to etap skończony i wracać do tego nie będzie. Cóż, jednak wrócił. Może lepiej by było, gdyby tej książki nie napisał, ale... czy ja wiem. Nie było znowu takiej tragedii :)

      Usuń
  6. Piszesz, że to nie jest ten sam Wiedźmin. Mnie się wydaje, że rzecz ma się nieco inaczej. Wiedźmin jest w zasadzie ten sam i napisany podobnie jak opowiadania i początek sagi - problem w tym, że napisany dla czytelników, którzy tego właśnie Wiedźmina poznali kilkanaście lat temu. A więc jeśli teraz nie zachwyca, to dlatego, że nie ma dosyć świeżości, ani nowej głębi. Z kolei gdyby ktoś chciał zacząć przygodę z bohaterami Sapkowskiego od tej właśnie książki, zabrakłoby mu wiedzy o świecie przedstawionym, która pojawia się w sadze i opowiadaniach, więc jako utwór dla nowych odbiorców chyba pomyślany nie był. To my się zestarzeliśmy lub dorośliśmy, przeczytaliśmy, obejrzeliśmy i przeżyliśmy mnóstwo innych rzeczy. A postaci i świat z sagi o Wiedźminie w tej książce nie oferuje nam niczego więcej, niczego ponad. Niczego, czego byśmy nie wiedzieli. Czyta się dobrze, nie zaprzeczę. Ale czyta się z jakąś taką tęskną świadomością, że pewne rzeczy nie wrócą - jak choćby pewne emocje. Coś się kończy, coś się zaczyna....

    Brakuje mi jednak w tej recenzji czegoś więcej o samej książce. Są odczucia ogółu i Twoje, jest konfrontacja z rzeczywistością. Ale chciałabym też wiedzieć, z czego opinia taka, a nie inna wynika, co konkretnie jest według ciebie słabsze, a co się broni. I nie chodzi mi o zdradzanie rozwiązania poszczególnych wątków fabularnych, ale tylko tego, czy mają one sens, czy trzymają się kupy, kolokwialnie mówiąc (przy słowach użytych w tekście to się chyba nikt za kolokwializmy nie obrazi ;) ) i jak pod względem warsztatu pisarskiego daje radę. Bo nie w formie można być jeśli chodzi o pomysły na same rozwiązania fabularne i ich umieszczenie w narracji (tu się przeplatają wątki i epizody tak, że nie wiemy, który okaże się ostatecznie ważny) i w kwestii używania języka. Chciałabym móc skonfrontować z Twoją opinią swoje odczucia, takie już wychodzące ponad to, czy ta książka była potrzebna, czy nie, czy zachwyca, czy rozczarowuje. No i ciekawa jestem Twojego ulubionego wątku. Bo jak na razie z kim rozmawiam, to serca wszystkich - łącznie ze mną - zdobyła Lisica.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, no ja nie do końca się zgadzam. Gdyby to był ten Wiedźmin, który został napisany dla czytelników, którzy znają go jeszcze sprzed kilkunastu lat... Ok, może byłem jeszcze za smarkaty, żeby czytać te książki od razu po publikacji. Ale po Sapkowskiego sięgnąłem... czy ja wiem... Z 5-6 lat temu. I stwierdzam, że to nie jest ta sama postać, ba!, to jest nawet nieco inna konwencja. Same opowiadania o Geralcie czytałem ze trzy razy (każde z osobna), więc nie jestem jakimś tam żółtodziobem, żeby wypowiadać się w kwestiach, o których nie mam bladego pojęcia. Może i się trochę zestarzałem, ale porównując stare opowiadania wiedźmińskie z nową książką - te pierwsze w dalszym ciągu mnie zachwycają, a nowa publikacja - no, wypowiedziałem się obszerniej powyżej. Ja wcale nie chciałem zbytniej świeżości, nie oczekiwałem jakiejś niewiarygodnej nowości... No i właśnie - świeżości żadnej nie otrzymałem. Ale nie otrzymałem też tej klasyki, do której chce się wracać i wracać... Mam mocno mieszane uczucia co do "Sezonu burz", więc ta recenzja była dla mnie jedną wielką męczarnią. Jak pisałem - nie uważam, że Sapkowski popełnił jakiegoś gniota! Natomiast znając jego dzieła sprzed lat stwierdzam, że mógł to zrobić lepiej. Chyba, że autor już się wypalił? Nie jestem jakimś wielkim znawcą jego twórczości, bo - owszem - jego inne (niewiedźmińskie) książki mam na półce, ale jakoś nigdy nie starczyło czasu, by się za nie zabrać :(

      Odnośnie odpowiedzi na drugą część komentarza - moja recenzja była drogą przez mękę, bo po prostu sam nie mogę sobie mojej opinii do końca w głowie poukładać. Pod tym względem książka bije wszystkie inne na głowę i jest ewenementem, gdyż po prostu nigdy wcześniej nie miałem tak mieszanych odczuć po jakiejkolwiek lekturze. W tym momencie minął ponad miesiąc od przeczytania "Sezonu burz" i muszę się przyznać, że zdecydowaną część książki zapomniałem. To chyba nie do końca dobrze świadczy o niej samej, jak i może trochę o mnie... Fakt, z pamięcią u mnie może kiepsko, ale nie dziwię się wcale, biorąc pod uwagę ilość przeczytanych od tej pory innych książek - mam prawo zapomnieć :) Jeśli miałbym bardziej szczegółowo opisać swoje wrażenia, to musiałbym chyba jeszcze raz sięgnąć po lekturę, bo w tym momencie nie jestem już w stanie czegokolwiek dodać. Jeśli chodzi o Lisicę, to może serca to ona mojego nie zdobyła i wątek ten nieco mi się dłużył, ale... To jeden z nielicznych fragmentów, który jako tako pamiętam. A w każdym razie - być może najciekawsza i jednocześnie najbardziej tajemnicza postać.

      Mam nadzieję, że trochę wyklarowałem moje zdanie na ten temat, bo chyba więcej już z siebie nie wycisnę :P Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń