Recenzja książki "Gniew króla"
28 stycznia
Na tę książkę, czyli tom trzeci i zarazem ostatni Trylogii Valisarów, autorstwa Fiony McIntosh, czekałem z niecierpliwością. Po średniej części pierwszej, ale za to o wiele lepszym tomie drugim, od zwieńczenia cyklu oczekiwałem bardzo wiele. Z dwóch zaciekłych wrogów - Leonela i Loethara - których poznaliśmy w "Królewskim wygnańcu" teraz zrobiło się ich czterech, a każdy z nich ma oczywiście swoich sprzymierzeńców. Zanosiło się więc na pełną akcji i napięcia powieść, jednak przyznam szczerze, że czuję się nieco zawiedziony. Trochę więcej oczekiwałem od tej książki. Nie mówię, że nie było ciekawie i "Gniew króla" jest jakąś całkowitą porażką, ale nastawiłem się na coś znacznie lepszego i bardziej emocjonującego. Niestety "Krew tyrana", czyli księga druga sagi była w tym wypadku tą najlepszą częścią...
Nie jest wielką tajemnicą fakt (bo informacja ta znajduje się nawet na odwrocie książki), że w tomie trzecim w akcji mamy już czterech bohaterów z rodu legendarnych Valisarów. Pierwszym jest oczywiście książę Leonel, prawowity władca Penraven, który musiał uciec z kraju po najeździe barbarzyńców. Drugi to Loethar, który dowodził owymi barbarzyńcami i został imperatorem, by w końcu okazało się, że tak naprawdę jest on starszym bratem Brennusa (ojca Leonela). Trzeci z potężnych Valisarów to Piven - brat Leo, który przez wiele lat był upośledzony, lecz cudownie wyzdrowiał, odnalazł w sobie ogromną moc, ale także wielki mrok zagościł wtedy w jego sercu. Ostatnią osobą z tego rodu jest natomiast kobieta. Księżniczka Genevieve, jedyna z valisarskich córek (czyżby...?), której udało się przeżyć. Odesłana zawczasu w bezpieczne miejsce, powraca do królestwa po latach, już jako dojrzała kobieta. Nie pragnie ona jednak korony i władzy, ale ma do odegrania bardzo ważną rolę, o której jeszcze nie wie.
Fiona McIntosh potrafi diametralnie odwrócić bieg wydarzeń i tych pozytywnych bohaterów przemienić o 180 stopni. Okazuje się bowiem, że to nie Loethar jest największym zagrożeniem i w głębi duszy wcale nie jest on takim okrutnym człowiekiem, jak wielu go postrzega. W ciągu dziesięciu lat swojego panowania zjednoczył on wszystkie królestwa i sprawował sprawiedliwe rządy. Książę Leonel z niewinnego dziecka stał się mężczyzną, u którego pragnienie zemsty i władzy stało się jego głównym motorem do działania. Zapomniał on o honorze i wszystkich tych ludziach, którzy przez wszystkie te lata darzyli go przyjaźnią i zapewniali mu bezpieczeństwo. Młody Piven także z potulnego i przyjacielskiego chłopca stał się okrutnikiem, który zniewolił swojego wieloletniego opiekuna i przyjaciela, by ten wbrew swojej woli pomógł mu w sięgnięciu po koronę. Genevieve natomiast jest tu chyba jedną z najbardziej neutralnych postaci, w której rękach leży ogromna odpowiedzialność. Nie bez powodu została ona z powrotem sprowadzona do swego rodzinnego świata.
Zdecydowana większość akcji ostatniego tomu Trylogii Valisarów dotyczy wątku polowania na patronów. Jak czytelnicy mogli dowiedzieć się z poprzednich książek - dla każdego Valisara rodzi się patron. Jest to człowiek obdarzony magicznymi zdolnościami, dzięki któremu osoba z tego potężnego rodu może stać się praktycznie niepokonana. Warunek jest jeden - Valisar musi najpierw odnaleźć takiego Obdarowanego, a następnie go skonsumować. Ów fakt niesie ze sobą spore rozterki moralne u niektórych bohaterów powieści. Osoba stojąca w obliczu takiego wyboru pokazuje jaka jest tak naprawdę i można powiedzieć, że w tym momencie karty zostają odkryte.
Generalnie z zaciekawieniem czytałem zwieńczenie tegoż cyklu Fiony McIntosh, ale bardzo doskwierało mi to, że spora ilość dialogów jest strasznie rozciągnięta, a bohaterowie niekiedy zachowują się i wypowiadają albo bardzo sztywno, albo wręcz dziecinnie. Akcja momentalnie okropnie się dłuży i aż chciałoby się przerzucać strony, by wreszcie dostać się do tego długo już wyczekiwanego finału... Który okazuje się wcale nie taki najlepszy. Owszem, mamy tu sporo dość zaskakujących zwrotów akcji, ale takie dłużyzny, jakie zaserwowała autorka w kilkuset ostatnich stronach... Brnęło się przez to wręcz z irytacją i znużeniem, choć na pewno za zaletę można uznać pełnokrwiste postacie tu występujące. W całej trylogii nie tylko ci pierwszoplanowi bohaterowie są świetnie zbudowani, ale także i ci mniej ważni. Są oczywiście lepsi i gorsi (tacy, których ma się ochotę czasem zadusić), ale ta złożoność charakterów jest tu chyba największym atutem, choć niektóre wątki są tu zdecydowanie niepotrzebne.
Miło będę wspominał przygodę w tym magicznym świecie fantasy, jednak tom ostatni nie sprostał moim oczekiwaniom. Spodziewałem się wartkiej akcji i mocnego zakończenia, jednak nie było ani jednego, ani drugiego. Jestem również w rozterce jeśli chodzi o to, do kogo tak naprawdę skierowane są te książki Fiony McIntosh. Do niedawna twierdziłbym jeszcze, że i młodsi czytelnicy mogliby sięgnąć po lekturę, jednak uwzględniając dość sporą dozę brutalności i przemocy sądzę, że raczej ci starsi bardziej się tu odnajdą. Choć wtedy, podobnie jak ja, mogą oni uznać, że niektóre dialogi i wydarzenia są dość naiwne...
Autor: Fiona McIntosh
Gatunek: Fantasy
Seria / cykl wydawniczy: Trylogia Valisarów, księga III
Wydawnictwo: Galeria Książki
Liczba stron: 656
Ocena: 6/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę".
Zdecydowana większość akcji ostatniego tomu Trylogii Valisarów dotyczy wątku polowania na patronów. Jak czytelnicy mogli dowiedzieć się z poprzednich książek - dla każdego Valisara rodzi się patron. Jest to człowiek obdarzony magicznymi zdolnościami, dzięki któremu osoba z tego potężnego rodu może stać się praktycznie niepokonana. Warunek jest jeden - Valisar musi najpierw odnaleźć takiego Obdarowanego, a następnie go skonsumować. Ów fakt niesie ze sobą spore rozterki moralne u niektórych bohaterów powieści. Osoba stojąca w obliczu takiego wyboru pokazuje jaka jest tak naprawdę i można powiedzieć, że w tym momencie karty zostają odkryte.
Generalnie z zaciekawieniem czytałem zwieńczenie tegoż cyklu Fiony McIntosh, ale bardzo doskwierało mi to, że spora ilość dialogów jest strasznie rozciągnięta, a bohaterowie niekiedy zachowują się i wypowiadają albo bardzo sztywno, albo wręcz dziecinnie. Akcja momentalnie okropnie się dłuży i aż chciałoby się przerzucać strony, by wreszcie dostać się do tego długo już wyczekiwanego finału... Który okazuje się wcale nie taki najlepszy. Owszem, mamy tu sporo dość zaskakujących zwrotów akcji, ale takie dłużyzny, jakie zaserwowała autorka w kilkuset ostatnich stronach... Brnęło się przez to wręcz z irytacją i znużeniem, choć na pewno za zaletę można uznać pełnokrwiste postacie tu występujące. W całej trylogii nie tylko ci pierwszoplanowi bohaterowie są świetnie zbudowani, ale także i ci mniej ważni. Są oczywiście lepsi i gorsi (tacy, których ma się ochotę czasem zadusić), ale ta złożoność charakterów jest tu chyba największym atutem, choć niektóre wątki są tu zdecydowanie niepotrzebne.
Miło będę wspominał przygodę w tym magicznym świecie fantasy, jednak tom ostatni nie sprostał moim oczekiwaniom. Spodziewałem się wartkiej akcji i mocnego zakończenia, jednak nie było ani jednego, ani drugiego. Jestem również w rozterce jeśli chodzi o to, do kogo tak naprawdę skierowane są te książki Fiony McIntosh. Do niedawna twierdziłbym jeszcze, że i młodsi czytelnicy mogliby sięgnąć po lekturę, jednak uwzględniając dość sporą dozę brutalności i przemocy sądzę, że raczej ci starsi bardziej się tu odnajdą. Choć wtedy, podobnie jak ja, mogą oni uznać, że niektóre dialogi i wydarzenia są dość naiwne...
Autor: Fiona McIntosh
Gatunek: Fantasy
Seria / cykl wydawniczy: Trylogia Valisarów, księga III
Wydawnictwo: Galeria Książki
Liczba stron: 656
Ocena: 6/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę".
1 comments
Mimo wszystko jestem ciekawa całej trylogii :D Pora w końcu się za nią zabrać, szczególnie, że dwa pierwsze tomy mam już na półce :D
OdpowiedzUsuń