Recenzja książki "Nowa Ziemia. Świat po wybuchu"

2/27/2013

Julianna Baggott, znana też jako Bridget Asher, gdyż taki jest literacki pseudonim autorki „Nowej Ziemi”. Rozpoznawalna jest głównie z powieści obyczajowych, wydała także trzy tomiki poezji i książki dla dzieci. Powieści jej autorstwa ukazały się w ponad pięćdziesięciu zagranicznych wydawnictwach. Przy czym - pierwsza część trylogii „Świat po wybuchu” – „Nowa Ziemia” została przetłumaczona na 20 języków i prawa filmowe do niej wykupiła wytwórnia Fox 2000. Autorka jest również założycielką fundacji „Kids in Need – Books in Dead”, której celem jest przekazywanie książek dzieciom z ubogich rodzin.

Bomby nuklearne pogrążyły świat w chaosie. Ziemia uległa zniszczeniu. Zagładę przetrwali tylko nieliczni. Stali się zmutowani, zdeformowani poprzez stopienie ze szkłem, metalem, bądź różnymi innymi rzeczami, które towarzyszyły im na co dzień w dawnym życiu.

Jakimś cudem szesnastoletniej Pressi udało się przeżyć wybuch i żyje wraz z dziadkiem pośród gruzowiska. Po stracie rodziców to on stał się jej jedyną rodziną. Wspierają się wzajemnie i robią wszystko, by przetrwać te trudne czasy. Jedna wiadomość napełnia ich nadzieją - nazywają ją przesłaniem...

"Nasi bracia i siostry, wiemy, że tu jesteście. 
Pewnego dnia wyjdziemy z Kopuły i przyłączymy się do Was w pokoju. 
A na razie przyglądamy się wam życzliwie z oddali."

W kopule, miejscu, w którym schronili się nieliczni mieszkańcy Ziemi, żyje nastoletni Partridge. Dzięki wpływom swojego ojca dane jest mu żyć w niemal idealnym miejscu. Niestety, ani jego matka, ani brat nie mogą cieszyć się z nim tym szczęściem - oboje zginęli, a Partridge został sam na sam z ojcem tyranem.  Chłopak, przeczuwając że karmiony jest kłamstwami, postanawia opuścić kopułę i odszukać odpowiedzi na liczne pytania, które nie dają mu spokoju.

Na zewnątrz, w zrujnowanym świecie, losy Pressi i Partridge’a niespodziewanie łączą się. Pisane im było się spotkać. Razem mają szansę odmienić świat, jednak na drodze staje im wiele przeszkód.

Od początku bardzo polubiłam niewinną Lyde - jedną z czterech narratorów książki. Na rozdziały opowiadające o jej przeżyciach czekałam najbardziej. Mam nadzieję, że w kolejnej części jej postać nie zostanie zepchnięta na dalszy plan. Poza tym, nie mogę pominąć El Capitana i jego brata Helmuta, którzy skradli moje serce od początku. Ich historia jest bardzo wzruszająca, wstrzymywałam oddech za każdym razem kiedy mogło im się coś złego stać.

„Czasami spotykasz kogoś i wiesz, że o tej chwili Twoje życie zupełnie się zmieni."

Po „Nową Ziemie” chciałam sięgnąć od chwili, gdy zobaczyłam ją w księgarni na półce z innymi dystopiami czy też autopiami. Gdy w końcu trafiła do mnie, trochę czasu przeczekała na półce, machając do mnie codziennie i krzycząc bezgłośnie „czytaj mnie!”. Myślałam o niej ciągle i nie mogłam się doczekać kiedy się za nią zabiorę. Kiedy to już nastąpiło… czytanie jej szło mi jak krew z nosa. Bardzo długo nie mogłam się wczuć. Nie odczułam tego „WOW” ani w trakcie, ani nawet po zakończeniu. Nie wiem czym było to spowodowane... Być może za dużo od niej wymagałam, naczytałam się recenzji, które wychwalały „Nową Ziemię” pod niebiosa i efektem tego jest mój lekki zawód?

Akcja stopniowo narastała, a fabuła, pomimo że tematyka apokalipsy wielokrotnie była poruszana, nie przypominała żadnej książki, którą dotychczas miałam okazję czytać. Każdy z bohaterów został ciekawie wykreowany i przemyślany. Niestety sugestywność opisów autorki powodowała, że bardzo szybko domyślałam się poszczególnych elementów „układanki”. Choć muszę przyznać, że pewnej rzeczy się nie spodziewałam i z pewnością nigdy w życiu bym na to nie wpadła. Dopatrzyłam się malutkiego wątku miłosnego, który był miłym odstępstwem od surowego świata postapokaliptycznego.

Książka podzielona jest na liczne rozdziały, a każdy opowiada o jednej z czterech osób, która przedstawia historię ze swojego punktu widzenia. Język, jakim posługuje się autorka jest dosyć prosty i obrazowy. Wielokrotnie została pokazana brzydota ludzkich ciał czy straszliwych miejsc, a dokładne opisy tychże zjawisk przyprawiały o prawdziwe dreszcze...

„Nową Ziemię” polecam wszystkim, bez względu na wiek czy płeć. Szczególnie miłośnikom dystopii, a także antyutopii. Każdy z pewnością znajdzie w niej coś dla siebie.

Autor: Julianna Baggott
Seria/cykl wydawniczy: Świat po wybuchu t.1
Gatunek: Science-fiction
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 472

Zobacz także:

5 komentarze

  1. Czytałam i mogę z czystym sumieniem polecić. Mi się bardzo książka podobała i czekam na kontynuację :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi również się podobała, ale nie tak bardzo jak myślałam, że będzie :) Po kontynuację (chyba wychodzi w maju?) na pewno sięgnę chociażby dla Lydy i Helmuda :)

      Usuń
    2. Helmuta* oczywiście :)

      Usuń
  2. Bardzo dobra recenzja. Czekam z niecierpliwością na następne recenzje. Dodaję do ulubionych!

    K.

    [http://z-ksiazkami-przez-swiat.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem szczerze, że książka okazała się dla mnie sporym zaskoczeniem. Na plus oczywiście. Już nie mogę się doczekać kontynuacji :D

    OdpowiedzUsuń