Recenzja książki „Pięćdziesiąt twarzy Greya”
05 lutego
O książce „Pięćdziesiąt twarzy
Greya” słyszeli już chyba wszyscy. Autorka nie ukrywa, że zaczerpnęła
inspirację ze Zmierzchu, który ją oczarował i postanowiła spełnić swoje
marzenie z dzieciństwa – spisać dalsze losy bohaterów, lecz wyszło jej z goła
coś zupełnie innego. Czterdziestodziewięcioletnia gospodyni domowa dała czadu i
stworzyła erotyczną powieść, która stała się bestsellerem. Książka ta odniosła
ogromny sukces. Świadczy o tym chociażby to, że w Wielkiej Brytanii sprzedała
się w większej liczbie egzemplarzy niż ostatnia książka z serii Harry’ego
Pottera!
Dzieło E. L. James w jednych budzi zachwyt, w innych wręcz przeciwnie. Czytelnicy dzielą się na fanów, często zakochanych w Christianie Greyu, i na wrogów, którzy wytykają „zmierzchowe pochodzenie”. Zgadzam się, że szczegółowo opisane sceny seksu mogą w niektórych budzić kontrowersję. Jednak nie jest to pierwsza książka tego typu, a Ci „wrażliwi” nie muszą przecież po nią sięgać. Te zjawisko zawsze było, jest i będzie, a teraz przyszły czasy, gdy przestało to być tematem tabu i takie rzeczy się świetnie sprzedają.
Historia opowiedziana w
„Pięćdziesięciu twarzach Greya” jest, co prawda, trochę oparta na od dawna
znanym schemacie. Bogaty, nieziemsko przystojny mężczyzna przypadkiem poznaje
młodą, skromną dziewczynę. On ją pożąda, a ona nie może mu się oprzeć. I tu kończy się owy schemat. Okazuje się, że
nasz bohater – Grey, lubuje się w nietypowych rozrywkach, a jego pokoju zabaw
nie zdobią najnowsze konsole do gier. Nieśmiała Anastasia Steele pragnie
sprostać jego wymaganiom, jednak okazuje się, że nie jest to takie proste.
„Naszym celem jest sprawianie
przyjemności Panno Steele.”
Ludzie, którzy nie czytali
“Szarego” często mają o nim mylne pojęcie. Ciągle słyszę jakie to nieprzyzwoite
i przepełnione stosunkami sadomasochistycznymi. Bzdura! Jest to lekka i
przyjemna opowieść dla kobiet. W całej książce jest może jedna mocniejsza
sytuacja, więc nie rozumiem, czemu ludzie tak wyolbrzymiają całą sprawę.
Może i jest to dość płytka
literatura, jednak bardzo dobrze działa na masy. Dawno nie widziałam by tyle
osób, które nie palą się do czytania, z takim entuzjazmem pochłaniało lekturę.
Często, gdy już przekonają się, że jest to całkiem fajna rozrywka sięgają po
następną książkę. W taki sposób grono czytających powiększa się, a to przecież
pozytywne zjawisko.
Osobiście przeczytałam Greya z
przyjemnością. Ma oczywiście swoje wady, jak chociażby denerwujące rozprawianie
z samą sobą, czyli tak naprawdę z wewnętrzną boginią Any Steele, która
siedziała jej w głowie. Trochę było tu za dużo jej udziału i można było uznać
Ane za obłąkaną, ale nadało to książce jej oryginalną cechę. Oczywiście
wszystko jest pisane bardzo prostym językiem, jednak ja uważam to za plus.
„Pięćdziesiąt twarzy Greya” jest książką, przy której można się zrelaksować i
wyłączyć myślenie. Moim zdaniem zbyt złożony język tylko by to zepsuł.
Polecam tą książkę wszystkim, bez
względu na wiek czy na płeć. No, może przesadziłam odrobinę z wiekiem -
oczywiście 18+. Nie chcę nikogo demoralizować ;) Jak już wspominałam, jest to
lekka lektura, prosta rozrywka, raczej nie dla wymagających czytelników.
Autor: E. L. James
Autor: E. L. James
Seria/cykl wydawniczy: 50 odcieni tom 1
Gatunek: Romans
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 608
0 comments