Recenzja książki "Zatruty tron"

07 czerwca


Celine Kiernan jest wszechstronnie uzdolniona. To nie tylko pisarka, ale także ilustratorka i animatorka filmów rysunkowych, przy których pracowała przez kilkanaście lat. Trylogia Moorehawke jest jej debiutem literackim. „Zatruty tron” to pierwsza część wspomnianej Trylogii Moorehawke. Jest to  młodzieżowa seria przygodowa z dworskimi intrygami, miłością, polityką i etykietą w tle. Akcja książki została osadzona w średniowiecznej Europie.

Kiedy piętnastoletnia Wynter wraz z ojcem powraca w rodzinne strony, czeka ją niemiła niespodzianka. Okazuje się, że w królestwie wiele się zmieniło. Kraj, który znała jako tolerancyjny i spokojny, stał się przepełniony negatywnymi emocjami, z torturami i intrygami na porządku dziennym. Na domiar złego - wszystko, do czego tęskniła zdaje się nie istnieć. Nie wie, co się stało z jej przyjaciółmi duchami, kotami i królewskim synem Albertonem. Nawet brat następcy tronu, Razi, zachowuje się podejrzanie…

„Miała wrażenie, że świat stanął na głowie, 
a ona bezskutecznie usiłuje utrzymać w nim równowagę. 
Co takiego się stało, że koty nie odpowiadają na grzeczne powitania, 
a duchy boją się zamienić kilka słów z przyjacielem?”

Dzięki zażyłości stosunków jej ojca Lorcana z królem, posiadanym przez nich wpływom i przede wszystkim wszechobecnym szacunkiem do tytułu Obrońcy Tronu i mistrza cechu rzemieślniczego, Lord Moorehawke i Wynter posiadają pewne przywileje i ulgi na dworze. Jednak nawet to nie jest w stanie uchronić ich przez rozkazami króla. Człowieka, przez którego nastały tak mroczne czasy, a który nie widzi w swoich czynach nic złego. Bohaterka zostaje postawiona przed bardzo trudnymi i ryzykownymi wyborami, które wpłyną nie tylko na jej życie, ale także i tych najbliższych…

Muszę przyznać, że jak na debiutancką powieść, to „Zatruty tron” posiada bardzo wysoki poziom. Już po pierwszych stronach byłam pewna, iż książka ta trafi w mój gust. Nie chodzi mi tylko o moje upodobanie do książek o średniowiecznym klimacie, chociaż przyznam, że to było głównym powodem, dla którego sięgnęłam po tą pozycję. Mroczny i tajemniczy klimat, który odczułam już na samym początku, a także intrygująca postać, no i ten tytuł – „Zatruty tron” sprawiły, że bez reszty wciągnęło mnie poznawanie losów Wynter i jej bliskich.

Pisząc o tej książce nie można nie wspomnieć o świetnie wykreowanych bohaterach. Wynter, mimo swojego młodego wieku, jest bardzo rozważną dziewczyną, która samodzielnie podejmuje decyzje i troszczy się o swoich przyjaciół. Nie jest żadną pustą, rozpieszczoną nastolatką, jakie często występują w typowo młodzieżowych seriach. Najpiękniejszą rzeczą w tej książce jest chyba relacja Wynter z jej ojcem. Lorcan, który nawiasem mówiąc jest genialny, nade wszystko kocha swoją córkę. Pragnie dla niej jak najlepiej i chce, by była ona niezależna - dlatego też troszczy się o jej rzemieślniczy rozwój. Mimo ciężkiej choroby, która sprawia, że Lord Obrońca Tronu staje się coraz słabszy, on nie daje tego po sobie poznać. Jedynie przy swej ukochanej córce i najbliższych zrzuca swą maskę. Ich relacje są szalenie wzruszające i piękne. Warto przeczytać tą książkę chociażby po to, by zapoznać się z tą - niestety już rzadko występującą - więzią między ojcem a córką. 


„- Cały czas łudzimy się nadzieją, że wszystko zostanie po staremu, 
i to jest właśnie najgorsze, nie mam racji? - powiedział cicho, wpatrując się w Lorcana. 
- Gdybyśmy tylko mogli wyzbyć się tej głupiej iluzji, tego przekonania, 
że tym razem będziemy mogli zostać. 
Że tym razem wszystko zostanie po staremu. 
Bylibyśmy o wiele szczęśliwsi.”

Jeśli chodzi o sam sposób pisania Celine Kiernan, to nie zauważyłam nic szczególnego, co odróżniałoby ją od innych autorów. Język, którym się posługuje jest prosty i nieco stylizowany na średniowieczny. Zawiera dużo ciekawych opisów, które jednocześnie nie nudzą czytelnika. Akcja powieści z każdym rozdziałem nabiera coraz to większego tępa. Wielokrotnie zostałam pozytywnie zaskoczona!

Uważam, że „Zatruty tron” nie podchodzi pod żaden znany mi schemat. Książka ta jest wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Zawarte zostały w niej same pozytywne rzeczy, można z niej wynieść wiele cennych informacji i wzorców. Nie jest to ckliwa opowiastka. Jest to historia o przetrwaniu, oddaniu i odwadze.

„Zatruty tron” bardzo mi się spodobał, wniósł w moje życie coś innego, nowego. Mimo, iż jest to powieść młodzieżowa, to uważam, że spodoba się raczej tej "starszej młodzieży", która gotowa jest przyjąć nauki z niej płynące. Ja z pewnością sięgnę po kolejne tomy z Trylogii Moorehawke.

Autor: Celine Kiernan
Gatunek: Młodzieżowa / Fantasy
Seria/cykl wydawniczy: Trylogia Moorehawke, tom 1
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Liczba stron: 424

Zobacz także:

12 comments

  1. Od jakiegoś czasu ciągnie mnie do tej pozycji, muszę ją jak najszybciej przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa recenzja, aż chce się poznać książkę :) Lubię gdy w książce jest dobrze ukazana relacja rodzic- dziecko, więc może się skuszę na taką lekturę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pewna, że pod tym względem "Zatruty Tron" Cie nie zawiedzie :)

      Usuń
  3. Recenzja bardzo zachęcająca. Przez Ciebie mam chrapkę na tą książkę! Ech, będzie trzeba poszukać i pewnie znowu wydać "troszkę" pieniędzy ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam wszystkie części Trylogii Moorehawke. Nie znam osoby, która nie mówiła by o tej książce jak tylko dobrze :) Pozostałe tomy trzymają poziom (choć w trzeciej części miałam malutkie "ale") :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę się doczekać aż sięgnę po kolejny tom :) Myślę, że wszystkie tomy kończące serię posiadają takie "ale" :)

      Usuń
  5. Książka, tak jak i cała seria, zainteresowała mnie odkąd pierwszy raz przeczytałam opis z okładki. Bardzo chciałabym przeczytać tę powieść, a twoja recenzja jeszcze bardziej mnie do niej zachęciła :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka naprawdę rozbudza ciekawość względem kolejnego tomu :D

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń