Recenzja książki "Krew tyrana"

6/13/2013

[Bardzo prawdopodobne, iż to pierwsza recenzja tej książki w Polsce:)]

Co zdarza się bardzo rzadko, a być może nie zdarzyło mi się jeszcze nigdy - niemal od razu po przeczytaniu niniejszej książki zasiadłem do spisywania recenzji. Czy to dlatego, że "Krew tyrana" mi się podobała? Ależ owszem, jak najbardziej!

"Krew tyrana" to drugi tom Trylogii Valisarów, która zapoczątkowana została "Królewskim wygnańcem" (<recenzja - klik>). I choć tom pierwszy był bardzo dobry i czytało się go z zainteresowaniem, to druga część okazała się jeszcze lepsza!

[Uwaga: Nie czytając tomu pierwszego nie zalecam sięgać po drugi, a co za tym idzie - ryzykownym jest czytanie poniższej recenzji. Na własną odpowiedzialność :)]

Już na samym wstępie przeżyłem szok. Kończąc akurat inną książkę i rozpoczynając "Krew tyrana" zaraz przed zaśnięciem - czyli "do poduszki" - Pani McIntosh zaserwowała mi wstęp, którego akcja rozgrywa się w świecie współczesnym (orientacyjnie, bo wprost nie jest to powiedziane). O ile ktoś zna już tom pierwszy tej trylogii, to wie doskonale, iż cała historia rozgrywa się w świecie quasi-średniowiecznym, na wykreowanym przez autorkę kontynencie "Dłoni", gdzie mieści się siedem królestw Koalicji Denova. Jakież było więc moje zdziwienie, gdy książka rozpoczęła się w zupełnie innym miejscu, w innych realiach! Każdy domyśli się zatem, że nie było już mowy o jakimkolwiek spaniu. Zostałem niesamowicie zaskoczony i byłem bardzo ciekawy co wydarzy się dalej...

A dzieje się wiele. Naprawdę! Wątki dosłownie mnożą się w oczach! W tomie pierwszym akcja skupiała się głównie na księciu Leonelu oraz Loetharze. O przejęciu władzy przez tego drugiego raz o ucieczce tego pierwszego. Tym wydarzeniom towarzyszyła oczywiście spora ilość wątków dodatkowych. Mnóstwo intryg,  cała historia związana z rodem Valisarów, los ludzi Obdarowanych - posiadających magiczne zdolności oraz wiele, wiele innych. Natomiast "Krew tyrana" rozpoczyna się dziesięć lat później po wydarzeniach opisywanych w "Królewskim wygnańcu". Leo jest już dorosłym mężczyznom, a imperator Loethar przez ten czas zaskarbił sobie szacunek i lojalność poddanych. Z uzurpatora stał się sprawiedliwym władcom, co nawet przyznaje i sam młody Valisar.

Fabuła "Krwi tyrana" zawiera w sobie o wiele więcej wydarzeń, a przede wszystkim historia opowiadana jest w perspektywy większej ilości osób. Mamy tu parę ludzi we współczesności (choć ten wątek niestety jest krótki) oraz całą resztę, którzy swe przygody przeżywają na kontynencie Dłoni. Między innymi są to: Freath - były sługa Valisarów, który stał się teraz najbliższym doradcą Loethara, sam Loethar, jego żona, książę Leo wraz ze swymi przyjaciółmi (Kiltem i Jewdem), Lily, Kirin, Gavriel, kruk Vyk, a także Piven i Greven. Poza tym jest jeszcze kilka innych postaci, które zaskarbiły sobie więcej lub mniej uwagi autorki. W "Królweskim wygnańcu" głównie rozchodziło się o przejęcie tronu, utrzymanie go i znalezienie młodego Valisara. Natomiast tu chodzi o kilka różnych rzeczy. Postacie wyruszają w drogę, a każda z nich ma jakąś misję do wypełnienia. Duży wpływ na to wszystko tak naprawdę ma zbieg okoliczności. Niektóre rzeczy dzieją się w zupełnie niespodziewanym momencie, a postacie mijają się dosłownie na sąsiednich traktach, nie wiedząc nawet, iż w pobliżu znajdują się ich towarzysze. Z tego co wyczytałem na tyłach książki - o ile dobrze zrozumiałem - to pisząc, Fiona McIntosh tak naprawdę nie wiedziała jak rozwinie się akcja i jak to się wszystko skończy. To tłumaczy wiele spraw.

Skończyło się nader intrygująco, i choć wiele spraw zdążyło się już wyjaśnić, to w międzyczasie zrodziły się nowe tajemnice, nowe wątki do kontynuowania. Okazuje się bowiem, że Leonel nie jest jedynym żyjącym Valisarem... I nie tylko on chce odzyskać tron. Jeśli już mowa o życiu, to trzeba też wspomnieć i o śmierci, której w tym tomie było dość sporo. Motyw umierania nie jest tu jednak zbyt wiarygodny w niektórych przypadkach. Postać umierająca przez kilka (lub może i kilkanaście stron), która w międzyczasie toczy sobie pogawędkę o mniej lub bardziej istotnych rzeczach... W moim mniemaniu nie wypadło to zbyt dobrze. W każdym razie - w tej książce krew nie leje się strumieniami, ale dochodzi do walk, a także morderstw. Jak w każdym średniowiecznym królestwie zresztą. Mimo wszystko - książka nie jest zbyt brutalna ani wulgarna, to też i nadaje się świetnie dla młodzieży, do której - mam wrażenie - jest głównie skierowana. Prosty język, żywiołowa akcja, naprzemienne wątki i magia sprawiają, że książkę czyta się naprawdę szybko i z rosnącym zainteresowaniem. Choć kartek jest sporo, to dosłownie przepływają między palcami. "Krew tyrana" jest lepsza od "Królewskiego wygnańca" szczególnie z uwagi na rozbudowaną fabułę, jednak poza tym - po prostu wydaje się chyba ciekawsza. Ja w każdym razie nie mogę doczekać się kolejnego, wieńczącego tą serię tomu.

Autor: Fiona McIntosh
Gatunek: Fantasy
Seria / cykl wydawniczy: Trylogia Valisarów, księga II
Wydawnictwo: Galeria Książki
Liczba stron: 640
Ocena: 8/10


Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę".

Zobacz także:

6 komentarze

  1. A na półce czeka pierwsza część mam nadzieje zaraz się za nią zabrać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zachęciłeś mnie do przeczytania twórczości tej autorki. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To znowu ja :)

    I znów zostawiam info, że recenzja została dodana do wyzwania ;)

    pozdrawiam
    Miłośniczka Książek

    OdpowiedzUsuń