Gra o tron sezon 04, odcinek 06: wrażenia

5/12/2014

Jak w każdy poniedziałek - prezentujemy wam nasze wrażenia po kolejnym odcinku "Gry o tron" tuż przed premierą w Polsce! Za nami już pierwsza połowa czwartego sezonu. Po nieco nudnawych i pozbawionych większej akcji epizodach, wreszcie przyszedł czas na odrobinę ożywienia!



Nie można tu jednak powiedzieć, że mamy do czynienia z spektakularnymi scenami. Nie ma tu krwawego wesela, kurczaków i bójek karczemnych, ani też latających głów i mordobicia (jest za to wszechobecna golizna), jednak wyjątkowość odcinka polega na czymś innym. Niemal od początku sezonu czekamy bowiem na rozwiązanie sytuacji Tyriona Lannistera, który do tej pory przesiadywał w lochach za zabójstwo ówczesnego króla (chyba jednak każdy już wie, że to wcale nie jego sprawka, bo tajemnica tej wielkiej intrygi została wyjawiona widzom) i wreszcie się tego doczekamy!


Odcinek rozpoczyna się wizytą w Żelaznym Banku, który odwiedza Stannis wraz ze swym wiernym druhem Cebulowym Rycerzem, którzy starają się pozyskać wsparcie finansowe na swoje dalsze wojaczki. I tu ponownie mamy przyjemność przekonać się o tym, że jednak Davos to sprytny skurczybyk i stary Baratheon daleko by bez niego nie zaszedł.

Następnie (nieobecna na ekranie już od dłuuugiego czasu) Yara (książkowa Asha) zainteresuje się losem swego braciszka. Co więcej - wraz z żelaznymi ludźmi spróbuje odbić go z łapsk jego obecnego pana. Jednak czeka ją spora niespodzianka, bo na miejscu Theona spotyka Fetora.

Kolejne sceny przenoszą nas do pałacu obecnej królowej Mereen, Daenerys z rodu Targaryenów, która porządnie wzięła się za panowanie i próbuje odnaleźć się w roli władczyni. Tymczasem jej smoki zaczynają sporo rozrabiać w okolicy, a poprzednie decyzje Khaleesi przyniosą ze sobą konsekwencje. Okazuje się, że zasiadanie na tronie nie jest wcale takie łatwe. A co dopiero panowanie nad Siedmioma Królestwami...


W odcinku nie odwiedzamy zbyt dużo miejsc, bo tuż po opisanych wydarzeniach, akcja przenosi się do Królewskiej Przystani, gdzie mała rada odbędzie krótkie zebranie (w nieco odświeżonym składzie), a Tyrion wreszcie doczeka się procesu. Nikt jednak nie mówił, że będzie to proces sprawiedliwy i wszystkie poprzednie czyny, jakich dopuścił się karzeł, teraz mocno się na nim odbiją. Wielu ludzi zraził do siebie za czasów, gdy był jeszcze (w zastępstwie) królewskim namiestnikiem, a  ludzie pamiętają...

Sprawa z Tyrionem zajmuje znaczną część tego odcinka i można powiedzieć, że jest ona najciekawszą ze wszystkich. Napięcie wzrasta z każdym świadkiem, który wychodzi na mównicę, aż wreszcie na sam koniec zostajemy podekscytowani i głodni kontynuacji! Nie wybaczymy więc twórcom serialu, jeśli w kolejnym odcinku odsunie akcję od tej sprawy, a zajmie się innymi wątkami historii. Jak czytelnicy książek wiedzą - czeka nas spora porcja wrażeń, walk, a także... zabójstw. Nie możemy się więc doczekać tego wszystkiego, niech więc kolejny poniedziałek szybko przybędzie! Dajcie znać jakie są wasze wrażenia po 6 epizodzie 4 sezonu "Gry o tron". 

Zobacz także:

4 komentarze