Recenzja książki "Kłamca 2,5. Machinomachia"

5/28/2014

Jakuba Ćwieka raczej przedstawiać nikomu nie trzeba. Postać nordyckiego boga Lokiego, głównego bohatera czterech książek pod tytułem "Kłamca" chyba też wszyscy będą kojarzyć. Historia tego jegomościa nie zakończyła się jednak definitywnie po czwartym tomie. Kłamca powraca z nowymi historiami, które zawiera w sobie "Machinomachia" - wydana przez Sine Qua Non. Książeczka jest niewielka i mieści w sobie zaledwie dwa krótkie opowiadania, oraz nieco od nich dłuższą nowelę. Akcja, jak sama nazwa zresztą wskazuje, wstrzeliwuje się gdzieś pomiędzy "Kłamcę 2" i 3.

Nowa książka Ćwieka nie dość, że zaspokoiła apetyt wielu fanów, którzy tęsknili za tym cynicznym bogiem kłamstwa, to jeszcze przyniosła ze sobą grę karcianą na podstawie tegoż uniwersum wykreowanego przez pisarza. Dwie pieczenie na jednym ogniu. Książka + karcianka. Albo karcianka + książka. Jak kto woli. Ale czy wyszło to wszystko tak pięknie...?


Na dzień dobry mamy króciutki wstęp od autora, który wyjaśnia dlaczego popełnił kolejne historie o Kłamcy, skoro zarzekał się wcześniej, że do tego nie dojdzie. Po tych kilku słowach od Ćwieka przechodzimy do pierwszej opowiastki, zatytułowanej "Handlarz snów". Tekst nadzwyczaj krótki, bo liczy sobie zaledwie kilkanaście stron, więc lektura idzie raz dwa. W utworze pojawia się nowy smaczek dla miłośników mitologii wszelakiej, gdyż tym razem mamy do czynienia z wierzeniami rdzennych amerykanów i mamy okazję napotkać jedno z ich bóstw. Zbyt wiele się tu nie dzieje, ale nadrabia to nieco tekst drugi o tytule "SWAT". Nie, nic z tych rzeczy... Nie będziemy tu mieli do czynienia z jednostkami specjalnymi. Po prostu stary, dobry Kłamca zabawi się przez chwilę w swatanie lekko przypakowanego anioła i pewnej ziemianki. Jednak nic za darmo. Loki z wielką chęcią dołoży do swej kolekcji parę, lekko znoszonych już co prawda, ale jednak anielskich skrzydeł. Trzeba będzie odrobiny szczęścia i sprytu, żeby ryzykowny plan się udał, ale nade wszystko ostrożności - bóg kłamstwa nie chce przecież, żeby o jego pracy na boku dowiedzieli się pracodawcy. Od "Swata" przechodzimy następnie do ostatniej historii zawartej w tomiku, której tytułu nie trudno się domyślić. Jest to oczywiście "Machinomachia", której objętość liczy sobie nieco ponad połowę książeczki, co jednak wcale nie koniecznie musi znaczyć, że opowiastka jest interesująca i napompowana akcją. Tomik zamyka natomiast kilkustronicowa instrukcja do "Kłamcianki", którą zakupywało się w pakiecie.

Bez owijania w bawełnę - czy warto? Myślę, że najwięksi fani Ćwieka będą usatysfakcjonowani, jednak ci, którzy zgrzytali już zębami przy "Kłamcy" 3 i 4 zachwyceni nie będą. Owszem, "Machinomachia" powraca do formy, w której przedstawiane były pierwsze przygody nordyckiego cwaniaka - czyli do opowiadań - jednak to nadal nie jest to, co tak wciągnęło mnie przy pierwszym spotkaniu z Lokim. Zdecydowanie czuć, że tomik tych trzech tekstów pełni tu rolę jedynie dodatku do gry, bo brakuje tego niepowtarzalnego klimatu, ale z drugiej strony jest to ciekawy dodatek. Można choć przez kilka chwil odwiedzić po raz kolejny naszych starych znajomych bogów oraz skrzydlatych i przeżyć z nimi przygody, które autor rozpisał na tych ponad 180 stronach. Fabuła jednak nie zachwyca i często czuć jakieś niepotrzebne w tej formie zwolnienia akcji (mowa o noweli), no i mało który żart jest tak naprawdę śmieszny, choć zdarzają się i perełki. Liczne nawiązania do popkultury dalej są obecne i można doszukać się kilku smaczków, ale "Machinomachia" mimo wszystko nie jest tym, czego oczekiwałem. Jakub Ćwiek naprawdę bardzo dobrze konstruuje opowiadania i Kłamca w tej formie na początku wychodził mu genialnie. Widać niestety odrobinę, że autor nieco zmęczył się już tym tematem i - jak sam zresztą we wstępniaku przyznaje - skupia się teraz na swoich nowych projektach, a w szczególności na znanych również cyklach: "Dreszcz" oraz "Chłopcy". No nie wciągnął mnie ten nowy Loki i nie porwał na kolejną epicką przygodę z wybuchami w tle. No dobra, wybuchów trochę było. Trafił się nawet i wielki robot greckiego boga, który terroryzował Tokio... Ale to nadal nie było "to coś". Mimo sporej dawki akcji i wysokim współczynniku umieralności aniołów... Generalnie tomik raczej jest nieco nużący i nie czyta się tego z taką lekkością, jak chociażby pierwsze książki z Lokim w roli głównej, czy np. nowych "Chłopców". Wielka szkoda i czuję się nieco zawiedziony. Może na zbyt wiele liczyłem? Było co prawda kilka lepszych momentów, jednak tytułowa "Machinomachia" mogłaby być odrobinę skrócona, a w zamian moglibyśmy dostać jeszcze z co najmniej jedno niedługie opowiadanko. Albo może nawet dwa... I okładka jakaś nie teges (choć ładna i pasująca pod serię), bo niezbyt ma ona (jak się okazuje) przekład na faktyczną treść książki. Jednak te kilka ilustracji we wnętrzu, autorstwa Iwo Strzeleckiego, świetnie oddaje klimat i bardzo pasuje do prozy Ćwieka.

Interesującym pomysłem było wydanie gry razem z książką i w szczególności fani powinni być z tego powodu zadowoleni. Dla innych jest to natomiast świetna okazja do zapoznania się z twórczością Ćwieka i - kto wie - być może zajrzeniu do innych jego dzieł. A w międzyczasie można pograć sobie w karciankę ze znajomymi i - również być może - zachęcić ich do prozy pisarza. Jedynie instrukcja wewnątrz książki wydaje się nieco chybionym pomysłem (no i mało praktycznym przede wszystkim), ale to już taki niewielki mankament i temat na innego posta.

Postanowiliśmy przyjrzeć się "Kłamciance" nieco bliżej, więc już niebawem pojawi się u nas jej pełna recenzja wraz z galerią zdjęć oraz niedługim materiałem video. Zapraszamy!


Autor: Jakub Ćwiek
Seria/cykl wydawniczy: Kłamca, tom 2,5
Gatunek: Fantasy / Sci-fi
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Liczba stron: 192
Ocena: 6/10

Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę".

Zobacz także:

2 komentarze

  1. Chcę przeczytać "Kłamcę", ale nigdzie w bibliotekach nie mogę na niego natrafić :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka nie w moim stylu. Czytam bardziej lżejszą tematykę :)) Kobiecą ;p
    Mogę ją polecić mojemu chłopakowi, on takie coś lubi :)

    http://natalax3recenzje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń